sobota, 31 grudnia 2016

Miniaturka 3 / Pożegnanie?



Witam wszystkich w ten sylwestrowy wieczór!!!
Pojawienie się tej krótkiej miniaturki ma swoje ukryte dno, a nawet dwa.
 Najpierw chciałam życzyć z tego miejsca wszystkiego najlepszego z okazji urodzin pewnej osobie. 
Nie będę rzucać nazwiskami, ale większość z was ją chyba zna. 
Tak więc to był  pierwszy powód pojawienia się miniaturki.
Sylwestra trzeba świętować na wiele sposobów, 
a to jest przykład jak ja ten dzień "świętuję".  
Trzeba pożegnać ten stary rok, który w moim życiu zmienił wiele rzeczy. Podjęłam w tym roku wiele decyzji i złych i dobrych, ale z większości jestem zadowolona, bo dzięki nim jestem gdzie jestem i jestem z tego cholernie dumna. 
Na razie nie chcę niczego zapeszać, ale kiedyś się z tym wami podzielę. Każdy z nas jest już starszy o kolejny rok.
 Na nasze nieszczęście czas płynie i nic na to nie możemy poradzić. Możemy jedynie łapać pojedyncze chwile. Dlatego pragnę życzyć w 
ten ostatni grudniowy wieczór by rok 2017 był jeszcze lepsze niż ten, który żegnamy.
Startuje bez noworocznych postanowień, bo ich nie wykonam i już, ale za to z marzeniami, którym do spełnienia niewiele trzeba. 
Jedyne co mi pozostało to życzyć DO SIEGO ROKU!!! i widzimy się za rok ;D

*wznosi kieliszek z szampanem i pije wasze zdrowie*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


“To był sen, sen piękny sen,
W Barcelonie, w San Andre…”

Słońce wysoko na bezchmurnym niebie przesuwało się leniwe. W cieniu rozłożystych gałęzi dojrzewały owoce soczystych pomarańczy. Upał panował tutaj prawie cały rok, jedynie zimy były nieco chłodniejsze. To mogła być tylko i wyłącznie hiszpańska Barcelona, gdzie na uliczkach ludzie tańczyli ogniste tango, salsę, a grajkowie przygrywają na gitarach rytmiczne bolero, czy flamenco.
Dochodziło już południe, a temperatura rozsadzała termometry.
  -Seniorita, pobudka ojciec czeka na panienkę. -do beżowego pokoiku weszła niania. Kobieta przy kości o typowo latynoskiej urodzie. Widziała, że jej podopieczna nie miała zamiaru wstawać. Weszła do środka i odsłoniła delikatny materiał zasłon wpuszczając do pokoju światło. Na łóżku poruszyła się postać ukryta pod stertą poduszek i kołdrą. -Panienko, bo nie będę taka miła. -kobieta podparła ręce na biodrach.
  -Nina miałam taki piękny sen. -dziewczyna przeciągnęła się niczym kot.
  -Znowu o księciu na białym koniu? -pobłażliwie spojrzała na ciemnowłosą osóbkę, która usiadła na łóżku.
  -Tylko marzyć mi pozostało. Oj ma nieszczęsna duszo! Gdzieś jest mój Romeo?! -teatralnie uniosła dłoń i przyłożyła do czoła. Jak na swój wiek zachowywała się bardzo dziecinnie.
  -Nie ma go, a teraz niech panienka się rusza, bo ojciec nie lubi kiedy się spóźniasz.
  -Już, już. -dziewczyna nieśpiesznie wyszła z łóżka, a jej niania opuściła pokój zostawiając ją samą. Rozczesała swoje długie, ciemne włosy. Nałożyła na siebie zwiewną sukienkę na cienkich ramiączkach w kwieciste wzory. Po odbyciu porannej rutyny zeszła po bogato zdobionych schodach do ogromnej jadalni, gdzie na środku stał ogromny, dębowy stół, a tuż nad nim wisiał jeszcze bardziej okazały żyrandol, który zdawał się być zrobiony z kawałków lodu. Dziewczyna pochodziła z dość wpływowej rodziny. Jej ojciec posiadał własną, wielopokoleniową firmę, która zajmowała się hodowlą hiszpańskich owoców. Rozwożąc je po świecie dorobił się fortuny. W mieście, jak i w kraju ludzie go szanowali, a nazwisko Montez było bardzo rozpoznawalne. Ona jednak nie potrzebowała do szczęścia tej fortuny, jej wystarczyło by móc każdego ranka coś zjeść.
  -Elana córciu, como estaz? -przywitał ją jej ojciec już lekko siwiejący staruszek.
  -Dziękuję dobrze. -te rutynowe pytania czasem ją denerwowały, ale co miała zrobić jeżeli pan Montez był jednym z tradycjonalistów. W ciszy zjedli posiłek, w postaci jajecznicy ze szczypiorkiem, znowu monotonność. Dzień w dzień jadła jajecznicę.

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Do you remember... Rozdział 30

 Witam zbłąkane dusze!!
Jestem z najkrótszym rozdziałem ever. Myślałam, że żygnę jak to pisałam, ale jest.
 Nie chciałam robić znowu jakiegoś skoku w czasie, bo nie byłoby ani ładu, ani składu.
 Jest cokolwiek.Kurcze nawet nie mam weny wstępu napisać. 
Mogę, więc tylko powiedzieć, że spotkamy się albo w sylwestra, albo w Nowy Rok.
 A teraz jeszcze specjalna informacja dla Lidki: szykuj sobie widły ;D
Nie pozostało mi nic innego jak zaprosić do czytania i komentowania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*****

Chcesz coś zrobić, ale wiesz, że to jest niemożliwe. Nie posiadasz mocy, a tym bardziej maszyny, która pozwoliłaby się cofnąć w czasie, by coś zmienić. Naprawić cokolwiek, uratować utracone.
Masz wrażenie, że jesteś bezradny w całym tym bałaganie i zdajesz sobie z tego sprawę, że sama się o to prosiłaś. Fakt, faktem jest taki, że poszłam po całości. Analizując później to wszystko, leżąc na łóżku, doszłam do wniosku, iż chyba się nie nadaje. Nie nadaje się do czegoś takiego jak związek z kimś. Może to kolejny mój wymysł, bo przecież każdy ma w sobie pewną cechę, która stawia go na spalonej pozycji. Niektórzy starają się ją zwalczyć, a ja… ja nie wiem. Już niczego nie wiem, nie wiem co będzie jutro, za tydzień, miesiąc, a może rok. Staram się żyć rzeczywistością jak kiedyś, bardzo dawno temu, ale nie potrafię. Nie potrafię sprawić by było jak kiedyś, po prostu nie chcę, a może chcę tylko się boję. Nie potrafię zrobić nic, dosłownie nic szczególnie teraz, gdy brak mi JEGO.

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Do you remember... Rozdział 29

Elo żelo ;D
Przybywam w końcu z poślizgiem, który był nieunikniony. 
Brawo ja, że tak powiem. Szczerze? Nie wiem jak to będzie w najbliższej przyszłości.
 Chodzenie do dwóch szkół wykańcza psychicznie i fizycznie. Praktycznie wieczorem nie mam na nic czasu, ani siły, a jakoś pisanie po nocy mi się nie uśmiecha. 
Ale jak to powiedział mój profesor "Żeby coś osiągnąć trzeba na to zapracować", 
więc jakoś wszystko ogarniemy.
Rozdział wygląda jak wygląda. Wiecie ile ja czekałam, żeby w końcu to napisać. 
Cały czas, gdzieś coś tylko wspominałam o jakiejś "katastrofie" i oto jest!!! 
Niby błahe nie błahe, ale jest mi potrzebne. 
Bez zbytniego przedłużania (bo i tak przedłużyłam) zapraszam do czytania, komentowania wszystkich bez wyjątku.
Za wszelkie błędy przepraszam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*****
To nie jest tak, że nie mamy wpływu na wydarzenia. Owszem mamy, ale jest niewielki, a dla niektórych wręcz kolosalny. Przez wieki człowiek przypisywał różne zdarzenia określonym bogom, próbował je przewidzieć patrząc w gwiazdy, rzucając kośćmi, czy wróżąc po prostu ze zjawisk
przyrodniczych. Były to tylko przypuszczenia ludzi, najczęściej szamanów, czy wróżebników. Nieczęsto się zdarzało by dana przepowiednia się spełniła, ale jednak były przypadki, że to co przewidzieli z ułożenia planet spełniało się.
Gdybym się jednak na tym znał choć trochę i mógł przewidzieć przyszłość choć w niewielkim stopniu zrobiłbym to bez wahania. Może wtedy zapobiegłbym niektórym wydarzeniom.
Byłem w trasie już kolejne parę miesięcy. Jedynie na okres świąteczny wróciłem w rodzinne strony. Wyczekiwałem chwili gdy cały ten zgiełk się skończy i będę mógł wrócić do domu. Domu wypełnionego obecnością, radością i miłością osoby którą kocham. Praktycznie każdego dnia o niej myślę. Choć plan dnia mi to skutecznie utrudnia to mam ją cały czas w sercu. Jennifer jest jakby moim skarbem, który czeka aż do niego dotrę strudzony podróżą.
Z uśmiechem na twarzy wszedłem za kulisy sceny. Część ekipy już zabierała się za rozkręcenie sceny, by przewieźć ją na miejsce kolejnych koncertów. Kierowałem się w stronę mojej garderoby. Przyglądałem się ludziom, którzy przewijali się cały czas przez prowizoryczne korytarze. Cały czas ktoś do kogoś mówił, krzyczał, tłumaczył, a wszystko po to by wszystko wyszło zgodnie z planem jaki założyłem. Ktoś przeszedł szybko koło mnie gratulując koncertu. W końcu zamknąłem za sobą drzwi garderoby, która była wypełniona przeróżnymi kreacjami, a i tak występowałem tylko w niewielu.

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Do you remember... Rozdział 28

Witam!!!
Okazuje się, że będę musiała przestawić się na poranne,
 poniedziałkowe dodawanie rozdziału, ale mówi się trudno. Szkoła nie wybiera.
Rozdział wygląda jak wygląda. Starałam się jak mogłam,
 ale uratować tego bardziej nie potrafię. Krótko, bo krótko, ale jest. 
Zapraszam jednak do czytanie i komentowania wszystkich bez wyjątku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*****
W swoim życiu robimy wiele rzeczy, najczęściej głupot. Ten typ przypadków zalicza się czasem do decyzji, a decyzje znowu mogą być i dobre, i złe. Gdy uda nam się wybrać dobrze, wszystko jest w
porządku. Nic nie tracimy, a wręcz możemy zyskać. Niestety z tymi drugimi nie ma już tak wesoło. Powinniśmy się więc zastanowić po co są te złe decyzje. Praktycznie uprzykrzają nam życie. Co powoduje, że zamiast się rozwijać cofamy się. Nasza mini ewolucja zostaje zatrzymana i powraca do punktu zero. Wszyscy potocznie nazywamy to błędami życiowymi. Tylko po co one są?
Pewnie jakiś błyskotliwy filozof wytłumaczył pojęcie “błąd” w dość zawiły i niezrozumiały dla nas sposób. Czasem ta definicja jest prostsza niż nam się wydaje.  W codziennym chaosie, zwanym przez wszystkich życiem, takowe błędy się zdarzają i to dosyć często. Zmuszają nas do zastanowienia się nad całą sytuacją, a nasze rozmyślania zaczynają od słynnego sformułowania co by było gdyby… Właśnie co by było gdyby owca potrafiła latać, a wąż miał nogi? Pytanie pasujące do osoby jaką jest genetyk. Ale zostawiając genetykę i wszelkie nauki w spokoju coraz częściej z dnia na dzień zadaję sobie pytanie. Co by było gdybym zamiast nie powiedziała tak? Czy to by coś zmieniło? Pewnie wiele, ale jest już przysłowiowa musztarda po obiedzie.

niedziela, 4 grudnia 2016

Do you remember... Rozdział 27

Hejka wszystkim!!!
Przybywam dzisiaj z rozdziałem i jestem tym zaskoczona, 
bo nie myślała, że się z nim wyrobię.
Miał być o wiele bardziej pozytywny niż jest, ale chyba coś mi nie wyszło.
Pomimo tego jestem zadowolona, jak nigdy, choć swoją długością nie powala. 
Ale cóż lepszy rydz niż nic.
Nie przedłużając bezsensownej paplaniny, zapraszam do czytania i komentowania.
Za wszelakie błędy z góry przepraszam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 *****
Czasami reakcje ludzi nas zaskakują. Przeważnie odbiegają od przetartych ścieżek zachowań. Są inne i zastanawiamy się czy przypadkiem z tą osobą jest dobrze. Czy skoro na daną wiadomość czy zdarzenie zareagowała tak a nie inaczej to oznacza, że ją to nie ruszyło? Że się tym wcale nie przejmuje? Większość pewnie odpowie, że nawet jeśli zdarzyłoby się to drugi raz, to i tak nic sobie z tego dany człowiek nie zrobi.
A co jeśli wcale tak nie jest? Psychika ludzka jest niezbadana i do tej pory zaskakuje, więc może ta osoba w tym momencie toczy wewnętrzną wojnę. Stara się zapomnieć, ale jej się nie udaje, bo za każdym razem wszystko chce przeanalizować krok po kroku, a to co odeszło w zapomnienie wraca jak bumerang. Trzeba się więc zastanowić co zrobić, żeby ten bumerang nie wracał. Najlepiej go połamać i rzucić gdzieś daleko, ale on jest zbyt twardy byśmy samemu go zniszczyli. Potrzebna jest nam pomoc…
Sprawiałam wrażenie, że nic mnie nie obleciało. Właśnie, sprawiałam tylko wrażenie, że wszystko jest dobrze. Ktoś kto mnie bardzo dobrze zna by to dostrzegł. Na moje szczęście Michael znał mnie nazbyt dobrze. Choć do niczego nie doszło, nic się nie stało to jednak podświadomość nie dawała mi spokoju. Miałam myśl co gdyby… Co gdybym nie rozmawiała wtedy z Michaelem? Co gdyby był daleko? Co gdyby doszło do najgorszego? I nie mam tutaj na myśli samego gwałtu. Miałam taką chwilę w ciągu dnia kiedy się na chwilę wyłączałam, dostawałam pewnego rodzaju zawiasu. Po prostu stałam w miejscu patrząc za okno i gdybałam.

poniedziałek, 28 listopada 2016

Do you remember... Rozdział 26

Hej kochani!!!
To jest dosyć dziwna pora jak na nowy rozdział, ale jak to się mówi lepiej późno niż wcale, choć nie wiem jak to się ma do pory dnia, ale cóż. Ważne, że w końcu pojawiło się cokolwiek. Mogłabym się tłumaczyć i w ogóle, ale kto chce tego słuchać? Tak myślałam. Przechodząc do meritum. Rozdział wygląda jak wygląda, ale o dziwo mi się podoba. Nie ma tragedii. Mam tylko nadzieję, że lubicie niespodzianki.
Za wszelakie błędy przepraszam. Tak, więc bez zbytniego przedłużania zapraszam do czytania i komentowania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*****
Poranki mogą być piękne, gdy budzimy się obok ukochanej osoby. Otworzyć oczy i czuć się kochaną, to jest właśnie ta radość, która rozpierała mnie od środka. Nie chciałam, nie chcę
zbyt wiele, a życie dało mi więcej szczęścia w postaci jednej osoby niż tego oczekiwałam. Nie chciałam być samolubna w tym uczuciu dlatego starałam dzielić, oddawać jak najwięcej uczuć którymi mnie obdarowuje.
Obudziłam się dosyć wcześnie, ale nie otwierałam oczu. Cieszyłam się chwilą, a przyjemne ciepło wypełniało jeszcze mój umysł jak i ciało. Czułam na swoich plecach delikatny ruch ręki, która rysowała niewidzialne wzory na skórze. Poruszyłam się nieznacznie. Zdałam sobie sprawę, że głowę miałam ułożoną na jego klatce piersiowej. Oboje leżeliśmy na niewielkiej kanapie. Nie wiem jak się na niej zmieściliśmy, a tym bardziej skąd się wziął koc, którym byliśmy okryci. Chcąc nie chcąc w końcu uniosłam powieki. Pierwsze co to rzuciły mi się w oczy porozrzucane ubrania i względny nieład. Gdy już omiotłam spojrzeniem pokój  przeniosłam swoje zainteresowanie na mojego ukochanego, który myślał nad czymś usilnie wpatrując się w sufit. Wsparłam się na łokciu u musnęłam jego policzek. Potrząsnął głową budząc się z myślowego amoku. Dostrzegłam w jego spojrzeniu dwie tańczące iskierki.

niedziela, 13 listopada 2016

Do you remember... Rozdział 25

Hej kochani!!
Co tam u was słychać? W końcu notka pojawiła się zgodnie z planem.
 Gdy pozamykałam parę spraw jest mi lżej. 
Od następnego tygodnia powinnam zacząć już śmigać xD
Notka jest... Zostawmy to bez komentarza. 
Naprawdę nie wiem co mnie napadło by pisać coś TAKIEGO. 
Muszę znaleźć chochlika, który mnie podpuścił.
Tymczasem zapraszam do czytania i komentowania.
 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*****
Promienie słońca sprawiają, że każdego dnia, co rano do życia budzą się wszystkie istoty pogrążone w nocnym śnie. Powoli w ogrodach słychać ciche ćwierkanie ptaków, a na trawie
można dojrzeć pojedyncze kropelki rosy. Takie widoki są piękne, a jeszcze piękniejsze mogą być gdy mamy z kim podziwiać ten krajobraz.
Do pokoju przez cienki materiał zasłon wdzierały się promyki słonecznego światła. Leżałam na łóżku już od kilku godzin, a może minut. Pamiętam, że gdy uchyliłam lekko powieki za oknem już świtało. Nie potrafiłam zasnąć ponownie. Nie wiem czym to było spowodowane. Miałam okazję pomyśleć nad różnymi sprawami. O niektórych już zdążyłam zapomnieć. W miarę przesuwania się cieni po podłodze zajęłam się zupełnie czymś innym. Zaczęłam wpatrywać się w twarz mężczyzny leżącego obok mnie. Ciemne loki opadały na jego spokojną twarz. Pomimo tego, że spał uśmiechał się delikatnie. Na jego widok mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Człowiek podczas snu może wyglądać tak bezbronnie.

wtorek, 8 listopada 2016

Do you remember... Rozdział 24

Hej kochani!
Tak trochę dziwnie we wtorek rano się z wami widzieć, ale cóż. Notka miała być wcześniej, ale wyszło jak wyszło. Jestem strasznym leniem.
Pragnę ją zadedykować mojej serdecznej koleżance Jelonkowej. Bez niej ten rozdział byłby bez sensu. Zobaczycie zresztą czemu :D
Zapraszam, więc do czytania i komentowania

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 *****
Ile możemy próbować ukrywać szczegóły z życia. Przecież i tak prędzej czy później wszystko wyjdzie na światło dzienne. Natomiast później… a później będzie jeszcze gorzej niż było.
Chyba, że finał będzie zaskakujący dla nas i nie tylko. Znam to z swojego doświadczenia. Gdy wracam myślami do tamtego momentu… Chciałabym go zmienić, ale czy gdybym wprowadziła te poprawki w moich czynach byłabym teraz szczęśliwa, miałabym kogo kochać? Nie wiem. Nawet nie chcę myśleć co by było gdyby. Właśnie... Gdyby, słowo towarzyszące każdemu naszemu marzeniu, snu, pragnieniu, ale ja nie będę gdybać nad tym co będzie. Chcę żyć tu i teraz, jedną chwilą jakby miało jej już nie być, jakby miała odejść w zapomnienie. Teraz, za niedługo wszystko się zmieni. Będę musiała uważać jeszcze bardziej na to co mówię, z kim przebywam i co robię. No cóż taka cena ujawnienia światu, że jednak znalazła się kobieta, która “uziemiła” Michaela Jacksona. Michael najchętniej sprawił mi drugą tożsamość,

wtorek, 1 listopada 2016

Do you remember... Rozdział 23

 Hej kochani!
Spodziewaliście się mnie dzisiaj? Nie? Ja siebie też dzisiaj się nie spodziewałam.
 No ale skoro się napisało to czemu nie wstawić. Jak człowieka wena chyci to ino z niej korzystać. 
Notka na razie jest sielankowa, ale już powoli zaczynam wdrażać w życie mój tajny plan xD
Za błędy przepraszam jakoś nie chce mi się sprawdzać (przyznaję się bez bicia). Tak więc zapraszam wszystkich do czytania i komentowania wszystkich bez wyjątku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 *****
Niespodzianki uwielbia chyba każdy. Czy to dziecko, czy dorosły zawsze miło jest dostać coś niespodziewanego. Lecz żeby coś takiego doszło do skutku trzeba  to planować w wielkiej
tajemnicy. Jeżeli jest chodzi o niespodzianki urodzinowe należy odciągać odbiorcę od miejsca wręczenia prezentu.
Tak było i teraz. Urodziny Michaela były lada dzień. Wszystko było zaplanowane. Moim zadaniem było odciągnięcie go od głównego domu w Neverlandzie. Najwidoczniej mi się to udało, bo od dwóch godzin idziemy poprzez jego Rancho, a biedaczysko szło za mną jęcząc i stękając.
  -Ile będziemy jeszcze tak szli? -zapytał gdy przystanęłam na chwilę. Wyczekiwałam wiadomości od Janet, która miała dać mi znać gdy wszystko będzie już gotowe.

sobota, 29 października 2016

Do you remember... Rozdział 22

 Hejka kochani!!!!
Co tam u was słychać? Pewnie staro bida jak to się mówi.
Przechodząc do meritum przybywam do was z tą oto notką, która nie zachwyca...chyba. Pisane po nocy więc może być pełno błędów, literówek i innych tekstowych przeszkadzajek. Mam jednak nadzieję, że będzie się podobać wytwór mojej wyobraźni, chorej wyobraźni.
Zapraszam wszystkich do czytania i poświęcenia kilku minut swojego życia oraz w miarę możliwości pozostawienia po sobie śladu w postaci komentarza.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 *****

Osoby nas kochające potrafią zrobić wszystko byśmy byli i czuli się bezpiecznie. To jest troska, którą okazuje się bezinteresownie tak po prostu. Nie oczekujemy wtedy za to żadnej zapłaty. Oczywiście jest wynagrodzenie, ale innego wymiaru. Nie liczy się go w pieniądzach, bo pieniądz jest ludzką walutą, która prowadzi do niezgody oraz zawiści. Chodzi o uśmiech i zwykłe, a raczej niezwykłe “dziękuję ci kochanie”.
Rozumiałam to, że się martwił to było normalne. Nie okazywał tego tak bardzo, dopóki nie dowiedział się, że Mark ma powiązania i styczność z grupami przestępczymi. Oczywiście suszył mi głowę jaka to ja jestem nieodpowiedzialna i lekkomyślna. Przysięgam, że  na wszelkie sposoby próbował mnie zatrzymać na swoim Rancho, nawet siłą.
  -Michael do jasnej cholery puść mnie. -próbowałam się mu wyrwać, ale ten jak zawsze był ode mnie silniejszy. Niósł mnie jak jakąś figurkę. -Słyszysz co do ciebie mówię? -no chyba sobie przypomniał, że figurka jest żywa.
  -Nigdzie nie idziesz. -powiedział stanowczo. Fakt nie szłam, bo on mnie niósł. W końcu odstawił mnie na podłogę w bibliotece.
  -Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz? -spytałam.
  -Zostaniesz tu przez jakiś czas, dopóki wszystkiego nie załatwię. -mój wewnętrzny głos żartobliwie go naśladował. Widziałam w jego oczach troskę, ale bez przesady.
  -I mam tutaj siedzieć cały ten czas, mam rozumieć? -założyłam sobie ręce na biodra.

sobota, 22 października 2016

Do you remember... Rozdział 21

Hej kochani!!!!
Przybywam z kolejnym rozdzialikiem. 
Może niektórzy liczą w najbliższym czasie na coś więcej, ale niestety muszę was zmartwić jakieś BUM się nie szykuje. Znaczy BUM jest, ale inne. Mogę was
jednak zapewnić, że wszystko jest rozplanowane i 
na wszystko znajdzie się czas oraz miejsce.
Takie moje pytanie jeszcze:
Co wam nie pasuje w tej Madonnie, przecież to taka miła osoba jest? (żart)
 Tak więc zapraszam do czytania i komentowania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 *****
Po tym świecie chodzą ludzie, którzy kierują się egoizmem. We wszystkim pragną tylko i wyłącznie
korzyści dla siebie, czasami nawet ze szkodą dla innych. Lecz nie potrafię pojąć osób, które nawet uczycie jakim jest miłość potrafią wykorzystać dla swoich celów. Brzydzę się takimi ludźmi i zastanawiam czy oni ze wszystkiego muszą czerpać zysk. Jedną z tych osób była ona. Królowa, jak zwykli o niej mawiać. Kojarzono ją tylko i wyłącznie ze skandalem, a wywoływała ich pełno. Nie spodziewałam się jednak, że złoży mi niespodziewaną wizytę, a na dodatek osobiście zjawi się u mnie w pracy.
Wszystkie projekty już oddałam, a moje myśli krążyły wokół jednej osoby. Na kartce bezmyślnie kreśliłam ołówkiem czarne kreski, które łączyły się w jeden abstrakcyjny rysunek. Wtem do pomieszczenie wpadła wściekła… Madonna?!

sobota, 15 października 2016

Do you remember... Rozdział 20

Hej kochani!!!
Przybywam z tym czymś co nazywa się rozdziałem.
Wiem, wiem, krótki jak nie wiem, ale to chyba jeden z ostatnich tej długości.
Chciałabym od razu wytoczyć ciężką artylerie. Wy byście ryczeli, a ja bym się śmiała.
Niestety moje wojska (czyt. rozdziały) atakują powoli.
Poczyniłam parę aktualizacji w zakładkach. Nie wiem dokładnie, których pozmieniałam to na co akurat miałam pomysł.
Tak więc dosyć biadolenia, bo się rozgadam i będzie kapica. Muszę się czasami wygadać.
Życzę miłego czytania i zapraszam wszystkich bez wyjątku do komentowania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*****
Jest tak wiele uczuć, których nie potrafimy opisać słowami. Tak samo jest teraz. Nie ma w słowniku wyrazu, który by mówił o tym co czuję już od pewnego czasu. Mogłoby się wydawać, że słońce dzień w dzień zachodzi tak samo, ale teraz ten zachód ma dla mnie inne znaczenie. Wiem, że rankiem obudzę się ze świadomością, iż przy mnie jest osoba , którą szczerze kocham, a ona odwzajemnia to uczucie. To jest właśnie jedno z tych piękniejszych uczuć.
Byłam szczęśliwa, ba byłam prze szczęśliwa i miałam nadzieję, że będzie tak zawsze.
  -O czym myślisz? -poczułam przyjemne łaskotanie na policzku. -Mam nadzieję, że o
mnie.
  -A o takim panie co sprawił, że jestem szczęśliwa. -siedziałam na fotelu, a on stał za mną pochylając się lekko ku mnie.  Uniosłam głowę by na niego spojrzeć.
   -To miło, że myślisz o mnie w ten sposób. -cmoknął mnie w usta, a następnie wcisnął się obok mnie.
   -Widzisz co zrobiłeś? Teraz musimy się gnieść. -powiedziałam bardziej żartobliwe niż miałabym go urazić.

niedziela, 9 października 2016

Do you remember... Rozdział 19

 Hej wszystkim!
Jakimś cudem udało mi się naskrobać ten rozdział, chyba tylko i wyłącznie pisaniu po nocy. 
Notkę mi się pisało naprawdę fajnie. Choć nie jestem z niej w 100% zadowolona, to o dziwo pisałam ją z niezwykłą lekkością. Myślę, że większość z was czeka z utęsknieniem na pewien przełom i powiem wam... Nie powiem. Bądźmy źli i nie powiedzmy. Ci co wytrwają do końca przekonają się o co chodzi.
Nie przedłużając mojej gadaniny. Zapraszam wszystkich do czytania i komentowania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 *****

Powoli zaczynam mieć dość siebie i moich skomplikowanych uczuć. Mam wrażenie, że jeszcze chwila i zwariuję. Co ja mówię ja już oszalałam...z miłości. Wystarczy, że przygryzie wargę, albo się uśmiechnie i zapominam o bożym świecie. Jeszcze nigdy nie reagowałam w taki sposób na obecność żadnego mężczyzny. Szczególnie podczas naszego ostatniego spaceru panowała dosyć dziwna aura, a raczej magiczna. Widziałam, że nie wiedział co ma z sobą zrobić. Wyglądało to tak jakby się czegoś obawiał. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak zestresowanego. Nie wiedział gdzie podziać wzrok i miałam wrażenie, że specjalnie stara się być blisko mnie. Było mi to nawet na rękę. Michael jest wyjątkowy i to pod wieloma względami l. W szczególny sposób potrafi cieszyć się z życia jedno słowo nie jest w stanie opisać jego cudownej duszy, ale chyba nie mam co u niego szukać...
Wracałam z pracy, w której dzisiaj nie czułam się najlepiej. Praktycznie każdy patrzy się na mnie jakby mnie podejrzewał o popełnienie zbrodni, albo gdy się pojawiam gdziekolwiek wszystkie głosy zamierają. Chyba została mi przyklejona jakaś łatka, o której nie mam pojęcia. Nawet ludzi na ulicy dziwnie się na mnie patrzyli oraz wskazywali dyskretnie palcami. Musiałam mieć coś na sobie skoro praktycznie każdy spoglądał w moją stronę.

sobota, 1 października 2016

Do you remember... Rozdział 18

 Hejka kochani!!!
Ostatnio mam fazę na Orki z majorki (<-link)  i to chyba już dwunasty raz w tym roku,
no cóż gusta muzyczne nie wybierają, bo jakieś dwa tygodnie temu non stop słuchałam Poloneza z Pana Tadeusza xD
Notka dzisiaj wygląda tak, a nie inaczej. Gdybym chciała połączyć następny rozdział z tym prysnęła by cała magia chwili.
Więc nie przedłużając zapraszam do czytania i szczerego komentowania.
A wszystkich anonimowców proszę o pozostawienie po sobie śladu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*****
Przeszłość jest jak bumerang. Zawsze do ciebie wróci. Pomimo tego, że ty już dawno o niej
zapomniałeś zjawia się w najmniej odpowiednim momencie i stara się ciebie wyniszczyć od środka. W takich chwilach nie powinno się poddawać, a walczyć, stawić czoła wspomnieniom oraz osobą, które mają do ciebie wieczny żal i pragną zemsty...
Wpatrywałam się w mężczyznę siedzącego na kanapie. Myślałam, że już nigdy go nie spotkam, że zapomnę o poczuciu winy, ale nie wszystko wróciło, gdy ponownie zobaczyłam te zielone tęczówki.
   -No siostrzyczko, nie przywitasz się z bratem? Nie stęskniłaś się za mną? -ten sam chłodny, drwiący ton głosu co kiedyś. Nic się nie zmienił, jedynie na jego twarzy pojawił się zarost.
   -Czego ode mnie chcesz? -nie przyszedł do mnie bezinteresownie. Musiał czegoś potrzebować. Przez tyle czasu nie miałam z nim kontaktu, aż tu nagle pojawia się znikąd w moim domu. Nawet nie wiem jakim cudem się tu dostał.

niedziela, 25 września 2016

Do you remember... Rozdział 17

 Hej kochani!
Co tam u was słychać? Ostatnio wszystko leci mi z rąk i mam wrażenie, że moja praca i starania są do kitu. Więc mojej opinii na temat tej notki chyba się już domyślacie, ale ten bywało gorzej. Dzisiejsza końcowa akcja jest wstępem do tego co ma się wydarzyć w późniejszym czasie, więc możecie już myśleć jak mnie pogrzebać.
To by było na tyle mini spojleru.
Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was do czytania i wyrażenia szczerej opinii w postaci komentarza na temat tego czegoś.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 

*****
   -Sam, ale to nie jest żaden problem. -zarzucałam właśnie na siebie cienką kurtkę.
   -Ale nie powinnaś sama chodzić po parku i to w nocy. -stała oparta i skrzyżowała ręce na piersi.
   -Pamiętaj, że wiele razy tak robiłyśmy. Jakoś to wszystko przeżyłam, a poza tym jest dopiero przed dziewiątą. -byłam już prawie gotowa do wyjścia.
   -To może zadzwoń do Michaela? Dawno się nie widzieliście... -ewidentnie chciała coś wskórać bym została.
   -Michael jest zajęty. Za tydzień ma wydać płytę i pracuje. Nie będę mu przeszkadzać. -nie widziałam się z nim chyba z półtorej tygodnia. Pojechał do Nowego Yorku nakręcić klip na brooklińskim metrze. Niedawno chyba wrócił, ale oddał się całkowicie pracy. Zawsze poświęcał się temu w stu procentach, by później świat mógł słuchać kolejnych hitów. Rozmawiałam ostatnio na jego temat z Janet, która martwiła się o jego zdrowie. Mówiła coś, że mało je, śpi, a ostatnio nawet zasnął w studio.
   -Nie przekonam cię widać. -mruknęła pod nosem.  -Ale jakby coś się działo, cokolwiek masz zaraz do mnie zadzwonić.
   -Tak, na pewno zadzwonię. -i wyszłam. Ruszyłam drogą prowadzącą do parku. Wokół panowała cisza i spokój. Niebo tej nocy, było bezchmurne przez co można było zaobserwować wiele gwiazd. Miałam okazję trochę porozmyślać na temat mojego życia. Gdy nie widywałam się z Michaelem zastanawiałam się co robi. Oczywiście prowadziliśmy rozmowy telefoniczne, które trwały całymi godzinami, zaczynały się wieczorem, a kończyły o świcie. Ale to nie to samo, gdy możesz patrzeć rozmówcy w oczy, szczególnie gdy są to jego sarnie oczy. Czy tęskniłam? Strasznie. Dzięki tej rozłące, choć dosyć krótkiej, zrozumiałam, że nie potrafię bez niego żyć. Stał się dla mnie tlenem bez którego zginę, ale czy on czuje to samo? Jeśli tak byłabym szczęśliwa, a jeśli nie... Nie powinnam gdybać w ten sposób. Co ma być to będzie, prawdopodobnie wszystko jest zapisane w gwiazdach...
Przez ostatni czas żyłam nie tylko tęsknotą, ale i strachem. Groźby pojawiały się co jakiś czas, przeważnie o tej samej treści. Dodatkowo głuche telefony, byłam pewna, że ktoś robi sobie ze mnie głupie żarty. Nie wiadomo co człowiekowi może strzelić do głowy. Ale wszystkie poglądy na tą sprawę zmieniły się, gdy zauważyłam, że od paru dni, bez przerwy po drugiej stronie ulicy stoi czarny van. Czasami mam wrażenie, że czuję się obserwowana. O moich spostrzeżeniach nie powiedziałam nikomu, ani Sam, ani Janet, a tym bardziej Michaelowi, bo on jest zdolny z mojego domu zrobić warownię. Stwierdziłam, że nie będę nikogo w to mieszać. Nie chcę stracić osoby, na której mi zależy. Nigdy bym sobie nie wybaczyła gdyby...
Moje myśli przerwał dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i okazało się, że to znowu nieznany numer. I tym razem odebrałam, ale ku mojemu zdziwieniu po drugiej stronie ktoś się odezwał.

niedziela, 18 września 2016

Do you remember... Rozdział 16

 Hejo wam wszystkim!!!
Ogarnęłam moje życie, które ogarnął ostatnio pech. No cóż złamanego zęba mi to zwróci, ale przynajmniej mam rozplanowane notki. 
Na razie będą dodawane co tydzień. Chyba, że coś mi wyskoczy (oby nie).
Tak więc zapraszam do czytania i komentowania wszystkich. Za błędy przepraszam, ale jestem tylko człowiekiem.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 *****
 
Mieć na wyciągnięcie ręki swój cel, pragnienie, skarb najcenniejszy na świcie większość pewnie, by sięgnęła po daną rzecz. Ale czy pośród trudów zdobycia tego skarbu nie poszło nam zbyt łatwo? Przecież to mógł być przypadek. Jeden wielki zbieg okoliczności, który sprawił, że myślimy iż to podstęp. Co zrobić?
Stałam na przeciw niego. Dzieliło nas zaledwie parę milimetrów, a mój mózg analizował to co się teraz stało. Czy to się stało naprawdę, a może to był tylko sen, albo żart? Czułam jak na moje policzki zakrada się zdradziecki rumieniec.  Nie wiedziałam co mam zrobić. Uniosłam wzrok by spojrzeć w jego oczy. Widziałam w nich zmieszanie, radość i coś jeszcze. Do tej pory nie zwróciłam uwagi by w spojrzeniu jakiejkolwiek osoby pojawiły się takie iskierki jak u niego. Ta chwila była magiczna. Jak dla mnie mogłaby trwać wiecznie, ale trzeba się w końcu otrząsnąć ze zbyt pięknego snu, który teraz był jawą.
   -Ja...to się nie powinno zdarzyć. -wydukałam i odwróciłam się w stronę biurka by nerwowo przekładać projekty. Nie wiedziałam co mam ze sobą, jeszcze ta denerwująca cisza.
   -Rozumiem i przepraszam nie powinienem odwracać się w twoją stronę. -usłyszałam tuż za sobą. Za co on tak właściwie przeprasza.
   -Nic się przecież takiego nie stało. -spojrzałam na niego delikatnie się uśmiechając. -To był tylko czysty przypadek. -w duchu miałam nadzieję, że to jednak nie był przypadek. Miał nieodgadniony wyraz twarzy.
   -Tak, masz rację to był przypadek. -powiedział to jakby bardziej do siebie niż do mnie i trochę posmutniał. Nie rozumiałam tylko dlaczego. Czyżby liczył na to, że to co się tu parę chwil temu wydarzyło było czymś więcej, czymś co obudziłoby w nas uczucie... Nie na pewno nie. Pewnie znowu mam jakieś urojenia.
Zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby, a cisza między nami zdawała się ciążyć. Nie wiedziałam jak ją zakończyć, Michael chyba też nie miał takiego zamiaru.

sobota, 10 września 2016

Miniaturka 2

Hej kochani!
Jak już mówiłam dzisiaj niespodzianka! Wynik dużej ilości filmów sience-fiction. Choć tutaj to bardziej pasuje tytuł Powrót do przeszłości xD
To był bardzo trudny tydzień i pechowy jak dla mnie, ale o tym innym razem.
Rozdział Do you remember pojawi się za tydzień.
Tak wiem niektórzy woleli by wcześniej, ale cóż. Jest dzisiaj to. Za jakiekolwiek błędy przepraszam. Jest tego dosyć dużo i czasami ciężko wszystko sprawdzić. Więc zapraszam do czytania i szczerego wyrażenia opinii na ten temat.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Zamknięta w czasie

Rok 2030
Wyobcowana, inna, wyalienowana. Tak się czuła w świecie smartfonów i powszechnie dostępnej sieci internetowej. Wrażenie, że nie pasuje do świata przepełnionego elektroniką towarzyszyło jej odkąd pamięta. Zawsze postrzegana za wariatkę tylko dlatego, że nie używała techniki przyszłości, a rodzice uczyli ją jak posługiwać się sprzętami z lat 80/90. Dla nastolatki było to dziwne, ale wtedy nie wiedziała, że od niej będą zależeć losy ludzkości.
  Pochylała się przy biurku w swoim pokoju nad planami wehikułu czasu. Kończąc dwadzieścia lat dostała pracę w organizacji, która zajmowała się właśnie tego typu rzeczami jak podróże w czasie, czy przemieszczenie pomiędzy galaktykami. Dzisiaj był jej wielki dzień. Od tego czy misja się powiedzie miało zależeć życie jej, jak i ludzi na całej planecie.
  -Gotowa na swój wielki sukces? -do pomieszczenia wszedł ojciec dziewczyny.
  -Nie jestem do tego zbytnio przekonana. Po prostu czuję, że to się źle skończy. -odpowiedziała ze smutkiem w głosie.
  -Sara, słońce wszystko będzie dobrze. -wiedział, że dziewczyna ma rację i nie mógł jej tego wyjawić.
  -Mam taką nadzieję. -odparła wkładając dokumenty do podręcznej torby.
  -Podwieźć cię? -nie chciał się rozstawać z córką.
  -Nie, Fred powinien zaraz po mnie wpaść. -rozległ się klakson samochodu. -Słyszysz? Już jest. -zerwała się z krzesła.
  -Sara... -powiedział mężczyzna z troską w głosie. -Uważaj na siebie.
  -Tata. Nie mam już pięciu lat, a dwadzieścia. Dam sobie radę jak zwykle. -przytulił się do dziewczyny.
  -Dla mnie i tak będziesz małą Sarcią. -pocałował ją w czubek głowy. -Ale i tak masz uważać. -wyszeptał do ucha. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i wybiegła z pokoju pozostawiając ojca samego, który toczył wewnętrzny konflikt. Przecież mówili i jemu i jego żonie, że dzień jej powrotu nastąpi, ale nie wiedzieli, że stanie się to tak szybko...


Siedziba organizacji, parę chwil później


   -Dzisiejszy dzień przejdzie do historii świata. -swoją przemowę zaczęła przełożona oddziału podróży w czasie. -Wehikuł czasu został w końcu ukończony i możemy naprawić to co kiedyś zostało zniszczone. -pomiędzy słuchaczami, a mówcą wyświetlił się wykres 3D z informacjami. -Ponad dwadzieścia lat temu zmarł człowiek, który zaczął zmieniać świat. Niestety od tego dnia wszystko zaczęło się walić. Dzisiejszego dnia nasza planeta zagraża życiu ludzi na niej mieszkającej. Jednym z wielu rozwiązań jest cofnięcie się do tego dnia i nie dopuszczenie do tragedii. Życzę wszystkim powodzenia. -przełożona wyszła z pomieszczenia.
   -Ale podbudowująca przemowa. -zaczął narzekać jeden z inżynierów.
   -Lepiej taka niż żadna Clark. -stwierdziła Sara.
   -Ale i tak to ona zbierze wszystkie laury, które należą się tobie.
   -Mógłbyś przestać i zrobić coś sensownego Clark? -mężczyzna dalej głupkowato się w nią wpatrywał. -Weź idź sprawdź poziom atomów. -chłopak poszedł wykonać powierzone mu zadanie. Dziewczyna wprowadzała ostatnie poprawki do komputera.
   -Jak samopoczucie? -tym razem podeszła do niej jedna z dziewczyn z ekipy pracującej w pomieszczeniu obok, a równocześnie jej wieloletnia znajoma.
   -Hej Tina. -przywitała się Sara. -Jest dobrze, ale w kościach czuję, że coś się zdarzy.
   -Ty się nie martw na zapas. -Tina poklepała znajomą po ramieniu. -Patrz Tony tu idzie.
   -No, no, no. Nie mówiłaś, że już odbyłaś podróż w czasie.
   -Najpierw idź wytrzeźwieć, a dopiero później ze mną rozmawiaj. -nie przepadała za tym chłopakiem. W jej drużynie było ich wielu i ze wszystkimi się dogaduje, ale Tony to dla niej skaranie boskie.
   -Ej! Ludzie, nasza Sara Green już używała wehikułu! -przed nos rzucił jej gazetę. Tina wzięła ją do ręki i dokładnie się jej przyjrzała.
    -O co ci chodzi. Przecież to gazeta z 1991 roku nic tu nie ma.
   -Przyjrzyj się zdjęciu.
   -Przecież to Michael Jackson. -Tina spojrzała na Sarę. -Nie przejmuj się to debil. -już miała odchodzić gdy...

środa, 31 sierpnia 2016

Do you remember... Rozdział 15

Hej kochani!
Przybywam w ten ostatni dzień wakacji. Ja nie chcę do szkoły. 
Wolę się byczyć ile wlezie. Ale cóż mam nadzieję, że ta notka poprawi wam nieco humor, bo na końcu coś jest. Taki spontan ode mnie.
A teraz sprawa organizacyjna.
Nie wiem kiedy pojawi się następna notka, gdy spojrzałam na plan szkoły muzycznej zatkało mnie doszczętnie. Jeszcze jutro reszta. Wychodzi na to, że będę musiała pisać w wolnych chwilach, choć jest ich mało. Więc zobaczymy ten tydzień, żeby się wbić, a później z górki.
Na pocieszenie wam powiem, że mam przygotowanego suprajsa, ale ciiii...
Powiem tyle będzie fajnie.
Nie przedłużając zapraszam do czytania i komentowania, bo się rozgadałam, a ja lubię gadać, więc jak zacznę to wiecie....
Anonimowców proszę o pozostawienie po sobie śladu w postaci komentarzu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*****
Znasz to uczucie, gdy przy jednej osobie w twoim brzuchu miota się stado motyli, miękną ci nogi i ta osoba jest całym twoim światem? Znasz to prawda? Wiesz również co to za uczucie. To miłość czyż nie? Ale co zrobić, gdy ukochany jest dla ciebie nieosiągalny? Masz tą świadomość, że może mieć dosłownie każdą, do wyboru do koloru. A ty nie możesz nic zrobić, nie powiesz mu co czujesz, bo boisz się ośmieszenia. Żyjesz więc dalej będąc dla niego tylko przyjaciółką i to się raczej nie zmieni, bo przecież on nie spojrzy na ciebie jak na kobietę. Ale serce nie sługa ono nigdy nie wybiera, więc może powinnam nauczyć się żyć ze świadomością, że mój książę jest nieosiągalny...
Mam silną potrzebę porozmawiania z kimkolwiek, ale Sam zacznie wszystko wyolbrzymiać i wmawiać mi, że wszystko jest możliwe, ale z doświadczenia wiem, że to nie jest do końca prawda. Janet? Zapewne by się cieszyła i zaczęła by planować ślub do którego raczej nigdy nie dojdzie. Koniec końców zaczęły by się bawić w swatki, które za wszelką cenę dojdą do obranego celu. Potrzebowałam porozmawiać z kimś neutralnym, który wie jak doradzić tylko na podstawie opowiastki. Tym będę się martwić później, bo na razie mam inny problem na głowie. Mianowicie muszę znaleźć sposób by opanować moje myśli, bo nie wiem ile jeszcze tak pociągnę. Obstawiałabym miesiąc, albo dwa, a później załamanie nerwowe i...

wtorek, 23 sierpnia 2016

Do you remember... Rozdział 14

Hej kochani!
Jestem... w końcu. Ja wiedziałam, że prędzej czy później wstawię ten rozdział, ale nie myślałam, że to będzie później.
Tak to jest gdy cię wywożą a ty nawet nie wiesz kiedy.
Rozdział jest jaki jest i nic na to nie poradzę. W mojej głowie wyglądało to lepiej. No ale cóż, ja zawsze mam jakieś "ale" do  tego co robię.
Nie przedłużając zapraszam do czytania i komentowania.
Proszę o pozostawienie po sobie nawet nikłego śladu typu "Do kitu. Czytałam/em lepsze." 

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 *****

Zazdrość jest powodowana wieloma czynnikami. Jednym z nich jest tak zwany konkurent
przystawiający się do obiektu naszych westchnień. Mówi się, że zazdrość to uczucie negatywne, ale może wcale tak nie jest. Fakt czasami rozpadają się przez to długoletnie związki, ale czy to uczucie nie scala ludzi, pokazuje, że jednak tej drugiej osobie zależy bardziej niż myślimy.
Gdy zobaczyłam go z Madonną miałam wrażenie, że świat mi się zawala. Nie rozumiałam mojego zachowania. Przecież jesteśmy tylko, a może aż przyjaciółmi i tak powinno zostać?
Łapałam się jakiejkolwiek pracy byleby nie myśleć o tym co wczoraj widziałam. Umyłam już chyba wszystkie okna, zrobiłam gigantyczne pranie, a to nadal wracało.
   -Nieźle rano przydzwoniłaś w ten stolik skoro teraz biegasz jak potłuczona. -akurat Sam mogłaby się teraz nie odzywać i nie wypominać mi dzisiejszej pobudki.
   -Ja przynajmniej nie obudziłam się w lodówce. -odbiłam piłeczkę.
   -Tsaaa... Dalej nie wiem co tam robiłam.
   -I raczej nikt się nie dowie. -skwitowała.
   -Najlepsza na kaca jest... -dodałam, gdy przyjaciółka z szafeczki nad zlewem wyciągała jakieś proszki.
   -Wiem, wiem, praca ale te proszki działają już po pięciu minutach. -wyjrzałam przez okno i już wiedziałam jak będę odganiać od siebie "natrętne" myśli. Przyjaciółka spojrzała w ślad za mną. -Ty teraz chcesz kwiatki plewić?
   -A czemu by nie? -spytałam.
   -Tylko mnie w to nie mieszaj. Przez najbliższe parę godzin jestem w stanie nieużywalności. -powiedziała poważnie.
   -Ciekawe jakiej nieużywalności. -popatrzyłam na nią.
   -Na pewno nie takiej o jakiej myślisz.              
   -Skąd wiesz o czym ja myślę Sam?                  
   -No wiesz... Ciężko stwierdzić, bo to mogą być różne myśli. -podparła brodę łokciem. -Biorąc pod uwagę, że do tej pory byłaś singielką i raczej nią nie przestaniesz być wnioskuję, że brakuje ci kogoś kto zaspokoi twoje potrzeby. Więc mogą to być myśli tego dotyczące.
   -Ciekawe jakie potrzeby?
   -Jesteś aż tak nie domyślna?
   -Więc mnie olśnij.
   -A idź kwiatki plewić. -machnęła na mnie ręką i wróciła do ubolewania nad swoją głową.
   -Było tyle pić?
   -Niczego nie żałuję. -dodała, a ja z uśmiechem ruszyłam wykonać  zamierzaną czynność. W drzwiach minęłam się z moją siostrą.
   -A tej co tak wesoło? -spytała Hazel
   -Poszła kaca leczyć, ale wydaje mi się, że nie o to tu chodzi. -w głosie Sam dało się słyszeć filozoficzne zamyślenie. -Może chodzić o jej skomplikowaną egzystencję. -tak. Sam na kacu jest nie do poznania, zachowuje się jak nie ona. Zabrałam się do pracy i szło mi to całkiem sprawnie. Nawet zapomniałam jaki był główny cel paprania się w ziemi. Ale jak wszystko kiedyś się musi skończyć, tak skończyła się moja chwila ciszy.
   -Jennifer ktoś do ciebie! -usłyszałam za sobą krzyk siostry.
   -Powiedz, żeby przyszedł na taras! -odkrzyknęłam. Nie wiem dlaczego, ale przypuszczałam, że odwiedzi mnie Michael. Z jednej strony się cieszyłam, ale z drugiej jakoś nie miałam ochoty się z nim widzieć. Chociaż jakby nie patrzeć nic takiego nie zrobił. Jednego nie rozumiałam. Dlaczego ja myślę o tej chorej sytuacji. To nie moje życie tylko jego, więc nie powinno mnie zbytnio interesować co robi i z kim robi...
Weszłam po drewnianych schodkach na taras. Nawet nie pamiętam kiedy ruszałam się sprzed grządki kwiatów. Podniosłam wzrok na mojego gościa.