niedziela, 25 września 2016

Do you remember... Rozdział 17

 Hej kochani!
Co tam u was słychać? Ostatnio wszystko leci mi z rąk i mam wrażenie, że moja praca i starania są do kitu. Więc mojej opinii na temat tej notki chyba się już domyślacie, ale ten bywało gorzej. Dzisiejsza końcowa akcja jest wstępem do tego co ma się wydarzyć w późniejszym czasie, więc możecie już myśleć jak mnie pogrzebać.
To by było na tyle mini spojleru.
Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was do czytania i wyrażenia szczerej opinii w postaci komentarza na temat tego czegoś.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 

*****
   -Sam, ale to nie jest żaden problem. -zarzucałam właśnie na siebie cienką kurtkę.
   -Ale nie powinnaś sama chodzić po parku i to w nocy. -stała oparta i skrzyżowała ręce na piersi.
   -Pamiętaj, że wiele razy tak robiłyśmy. Jakoś to wszystko przeżyłam, a poza tym jest dopiero przed dziewiątą. -byłam już prawie gotowa do wyjścia.
   -To może zadzwoń do Michaela? Dawno się nie widzieliście... -ewidentnie chciała coś wskórać bym została.
   -Michael jest zajęty. Za tydzień ma wydać płytę i pracuje. Nie będę mu przeszkadzać. -nie widziałam się z nim chyba z półtorej tygodnia. Pojechał do Nowego Yorku nakręcić klip na brooklińskim metrze. Niedawno chyba wrócił, ale oddał się całkowicie pracy. Zawsze poświęcał się temu w stu procentach, by później świat mógł słuchać kolejnych hitów. Rozmawiałam ostatnio na jego temat z Janet, która martwiła się o jego zdrowie. Mówiła coś, że mało je, śpi, a ostatnio nawet zasnął w studio.
   -Nie przekonam cię widać. -mruknęła pod nosem.  -Ale jakby coś się działo, cokolwiek masz zaraz do mnie zadzwonić.
   -Tak, na pewno zadzwonię. -i wyszłam. Ruszyłam drogą prowadzącą do parku. Wokół panowała cisza i spokój. Niebo tej nocy, było bezchmurne przez co można było zaobserwować wiele gwiazd. Miałam okazję trochę porozmyślać na temat mojego życia. Gdy nie widywałam się z Michaelem zastanawiałam się co robi. Oczywiście prowadziliśmy rozmowy telefoniczne, które trwały całymi godzinami, zaczynały się wieczorem, a kończyły o świcie. Ale to nie to samo, gdy możesz patrzeć rozmówcy w oczy, szczególnie gdy są to jego sarnie oczy. Czy tęskniłam? Strasznie. Dzięki tej rozłące, choć dosyć krótkiej, zrozumiałam, że nie potrafię bez niego żyć. Stał się dla mnie tlenem bez którego zginę, ale czy on czuje to samo? Jeśli tak byłabym szczęśliwa, a jeśli nie... Nie powinnam gdybać w ten sposób. Co ma być to będzie, prawdopodobnie wszystko jest zapisane w gwiazdach...
Przez ostatni czas żyłam nie tylko tęsknotą, ale i strachem. Groźby pojawiały się co jakiś czas, przeważnie o tej samej treści. Dodatkowo głuche telefony, byłam pewna, że ktoś robi sobie ze mnie głupie żarty. Nie wiadomo co człowiekowi może strzelić do głowy. Ale wszystkie poglądy na tą sprawę zmieniły się, gdy zauważyłam, że od paru dni, bez przerwy po drugiej stronie ulicy stoi czarny van. Czasami mam wrażenie, że czuję się obserwowana. O moich spostrzeżeniach nie powiedziałam nikomu, ani Sam, ani Janet, a tym bardziej Michaelowi, bo on jest zdolny z mojego domu zrobić warownię. Stwierdziłam, że nie będę nikogo w to mieszać. Nie chcę stracić osoby, na której mi zależy. Nigdy bym sobie nie wybaczyła gdyby...
Moje myśli przerwał dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i okazało się, że to znowu nieznany numer. I tym razem odebrałam, ale ku mojemu zdziwieniu po drugiej stronie ktoś się odezwał.

   -Dzień dobry. Czy dodzwoniłem się do zakładu pogrzebowego?
   -Tak w czym możemy pomóc? -spytałam, dobrze wiedziałam kto robi sobie ze mnie takie żarty.
   -Przepraszam pomyłka. -mój rozmówca natychmiast się rozłączył, ale zaraz ponownie zadzwonił.
   -Jakim cudem się nie nabrałaś?
   -Pamiętaj, że nie ze mną takie numery Michael. -usiadłam na pobliskiej ławce.
   -Muszę wymyślić coś innego.
   -Czy ty przypadkiem nie pracujesz w tym momencie? -miło z jego strony, że zadzwonił, ale nie chciałam by z mojego powodu zawalał ostatnie poprawki, które wymagały jego obecności.
   -Nie, wróciłem dzisiaj wcześniej. -wiedziałam, że coś kręci.
   -Wcześniej to znaczy, że uciekłeś?
   -Nie uciekłem tylko wyszedłem gdy nikt nie patrzył. Ostatnio cały czas mieli mnie na wyłączność, więc stwierdziłem, że jeżeli dzisiaj zwinę się wcześniej nic się nie stanie. -zapadła chwila ciszy. Zdawać by się mogło, że nad czymś się zastanawia. -Stęskniłem się. -dodał cicho i mogłabym przysiąc, że się zawstydził, a mnie oblało przyjemne ciepło.
   -A myślałam, że tylko mnie brakuje twojej obecności.
   -Zawsze możemy to zmienić. -po jego tonie głosu mogłam wywnioskować, że się uśmiecha.
   -Czy ty mi coś proponujesz?
   -Skądże znowu. -i znowu ta chwila ciszy. -Co robisz?
   -Siedzę na ławce.
   -Nie przypominam sobie, żebyś w ogrodzie miała ławkę. -gdzieś na ulicy obok przejechał samochód. -Czy ty jesteś w parku?
   -Nie. -starałam się brzmieć naturalnie, ale chyba sam się już domyślił.
   -Co ty tam o tej porze robisz? Nie wiesz, że to jest niebezpieczne. -zdenerwował się i to bardzo.
   -Michael nic mi nie jest, wszystko jest w porządku.
   -Nie ruszaj się  stamtąd zaraz tam będę.
   -Ale Michael nie... -rozłączył się. Nie przegadam go nigdy. Ciekawe czy wie w którym parku, bo nawet się nie zapytał. Czyżbym go wystraszyła? Wnioskowałam tak po jego lekkim zdenerwowaniu i wyczuwalnej trosce.
Musiałam siedzieć na tej ławce już jakiś czas, ponieważ w oddali usłyszałam szybkie krok, które się zbliżały w moją stronę. Odwróciłam chcąc zobaczyć kto się do mnie zbliża. Dostrzegłam postać w kapeluszu, która szła nerwowo szybkim krokiem. Po posturze
poznałam, że to Michael. Jaki cudem znalazł się tu tak szybko, no tak po nim można się spodziewać dosłownie wszystkiego.
   -Wszystko w porządku? -uklęknął przede mną, dotykając przy tym mojej dłoni jakby się bał, że mnie spłoszy. Spojrzałam w jego oczy, które teraz wyglądały jak dwie gwiazdy przepełnione troską i...miłością.
   -Jak najlepszym. -uśmiechnęłam się nieśmiało. Tak, gdy pojawiał się on mój świat ogarniała radość.
   -Co ci strzeliło do głowy, żeby o tej porze włóczyć się samej po parku. -usiadł obok mnie. Niebezpiecznie blisko.
   -Właśnie nie wiem. Czasami lubię pomyśleć w jakimś ustronnym miejscu.
   -Przecież wiesz, że ostatnimi czasy okolica stała się niebezpieczna. -skinęłam głową na zgodę. Coś wiedziałam na temat "niebezpieczeństwa", szczególnie gdy dostawałam listy z ciekawą treścią. -Mogłaś chociaż do mnie zadzwonić.
   -Nie chciałam ci przeszkadzać, wiedziałam, że byłeś zajęty, a moja obecność byłaby...
   -Zbędna? -spytał.
   -Dokładnie. -oparłam się o drewniane oparcie.
   -Co ty mówisz? -zagarnął moje dłonie w swój uścisk. -Mógłbym z tobą przebywać bez przerwy. -na pewno tak nie myśli. Nie chciałam mu mówić, że nie mam racji, bo wiedziałam jakby mi ususzył głowę. -Chodź, zabieram cię do siebie. -wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w stronę jego samochodu.
   -Ale ja nie mam nic na zmianę. -chciałam w pewien sposób zaprotestować.
   -Coś wymyślę. -otworzył mi drzwi abym mogła wsiąść do pojazdu. Szybko okrążył pojazd i usiadł koło mnie.
   -Nie, błagam tylko nie Michael Jackson. -jęknęłam z udawanym niezadowoleniem, gdy po paru minutach jazdy rozbrzmiała audycja typu godzina z...
Michael spojrzał na mnie jak na wariatkę.
   -Nie rozumiem o co ci chodzi. Przecież jest świetnym tancerzem i piosenkarzem. -mówił tonem sławnego krytyka muzycznego. Wsłuchał się chwilę w melodię. -Masz rację on jest beznadziejny. Jakim cudem otrzymał te wszystkie nagrody. -spoważniał na chwilę, ale zaraz oboje wybuchliśmy śmiechem. Czasami zachowywaliśmy się jak dzieci...
Dotarliśmy przed bramę nad, którą znajdował się złoty napis Neverland. Otwarła z charakterystycznym skrzypnięciem. A moim oczom ukazał się widok, którego nie spodziewałabym się w najśmielszych snach. Pomiędzy drzewami można było dostrzec odlane figury bawiących się dzieci i samego Piotrusia Pana, które były podświetlone. Dróżki układały się w świetliste wstęgi prowadzące w najdalsze zakamarki tego miejsca. Gdzie nie gdzie stały kuliste lampy, a zaraz obok ławeczka dla strudzonego gościa tego miejsca. Podjechaliśmy zapewne pod budynek główny przed, którym znajdował się zegar oraz napis Neverland ułożony z kwiatów i innych zielonych roślin. Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się po najbliższej okolicy. Gdzieś w oddali zamajaczyły światełka z wesołego miasteczka. To miejsce było niesamowite, magiczne. Skierowałam swój wzrok na Michaela. Zupełnie jak jego właściciel...


*****
Ostatnimi czasy zaniedbałem parę rzeczy i zdawałam sobie z tego sprawę. Ostatnie poprawki, do pracownia nagrań wymagają mojej obecności. Chcę żeby wszystko było na najwyższym poziomie. Nie chcę wypuszczać jakiegoś chłamu, który niedługo pójdzie w zapomnienie. Miałem swój cel Bad miało być lepsze od Thrillera. Dążyłem do tego przez ostatnie cztery lata.
Wyjechałem na tydzień do NY w celu nagrania klipu do piosenki tytułowej, ale tęskniłem za kimś, kto zajmuje w moim sercu szczególne miejsce. Brakowało mi jej, od niej zawsze mogłem usłyszeć szczerą opinię. Mogłem jej powiedzieć co wydarzyło się danego dnia nie zanudzając jej przy tym. Dzisiaj nie wytrzymałem kolejnego dnia rozłąki i musiałem, po prostu musiałem choć przez chwilę usłyszeć jej głos. Na początku przestraszyłem się, że o tej porze włóczy się sama po okolicy. Lecz gdy ujrzałem ją całą i zdrową kamień spadł mi z serca. Przez czas mojej nieobecność stwierdziłem, że nie mogę dłużej czekać z wyjawieniem swych uczuć. Nie mogłem pozwolić by jakiś oświetleniowiec sprzątnął mi ją z przed nosa. Tego nigdy bym nie przebolał. Idealnym miejscem do tego typu wyznań był Neverland, miejsce magiczne i pełne radości.
Spoglądałem na jej rozświetloną przez światełka okolicznych lampek twarz. Nie ukrywała zachwytu, gdy przyglądała się każdej figurce stojącej w różnych miejscach. Prowadziłem ją w stronę wesołego miasteczka. W pewnym momencie musiała wyczuć, że jej się przyglądam, bo spojrzała mi w oczy, ale za chwilę odwróciła speszona wzrok.
   -Dlaczego się na mnie patrzysz? -spytała prawie szeptem.
   -Podziwiam widoki.
   -Tak o tej porze są przepiękne. -przytaknąłem. -I pomyśleć, że widzisz to piękno codziennie.
   -Zaraz codziennie. -zlustrowałem ją wzrokiem i pomyśleć, że nawet zwykłe jeansy dodają jej kobiecości. -Ostatnimi czasy cię trochę zaniedbałem, parę razy dzwoniłem, ale to nie to samo. -wypaliłem bez zastanowienia.
   -Że co? -spojrzała na mnie zdezorientowana. Dotarło do mnie jaką gafę zrobiłem. Jej chodziło o zupełnie inne widoki.
   -Ładnie tu prawda? -starałem się ukryć moje zamieszanie.
   -No przecież mówię o tym cały czas. -rozejrzała się po okolicy okrytej mrokiem. -Po prostu magicznie, a myślałam, że takie miejsca można znaleźć tylko w snach. -wyprostowałem się dumny. Nie codziennie mam okazję słyszeć taką opinię na temat mojego miejsca zamieszkania. -Tylko mi tu w piórka nie obrośnij. -już miałem rzucić coś na odczepkę, ale spostrzegłem, że zaczęła przecierać oko zapewne ze zmęczenia.
   -Chodź jutro zobaczymy resztę. Pokażę ci gdzie będziesz spać. -prowadziłem ją z powrotem w stronę domu. Również zachwycała się jego wnętrzem choć dałem jej wyraźne sygnały, że nie ma czym. Zaprowadziłem ją do kuchni, gdzie krzątała się moja gosposia.
   -Już pan wrócił. -odwróciła się uśmiechnięta. -O i przeprowadził pan gościa. -znacząco spojrzała na Jennifer. -No w końcu pan kogoś ładnego sprowadził, bo już się bałam, że pan to już nie ma gustu w kobietach, a tu proszę. -widziałem, że Jenn nie wie co ma zrobić, a przy okazji uroczo się zarumieniła. -Ja tutaj ględzę, a ty słoneczko to nawet nie wiesz jak mam na imię. Mów mi Matylda i zapomnij o pani. -kobieta zaczęła się przyglądać mojej przyjaciółce. -To żeś cię się dobrali. Obydwoje mało jedzą i to widać. -moja gosposia odwróciła się z powrotem w stronę blatu.
   -Uciekamy. -szepnąłem jej w miarę cicho. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę mojej sypialni.
   -No co za człowiek, to już nie pozwoli nikogo poznać. -dało się słyszeć z kuchni, gdy wchodziliśmy po schodach. Oboje cicho zachichotaliśmy.
   -Panie przodem. -odezwałem się, gdy staliśmy przed drzwiami do mojej sypialni. Skierowałem się od razu do garderoby by wyciągnąć dla niej jedną z moich koszul. Akurat przyglądała się obrazom wiszącym na ścianach.
   -Tam jest łazienka. -wskazałem na drzwi w kącie pokoju. Zniknęła za nimi, a chwilę później wyszła w koszuli która nie sięgała jej nawet do połowy ud. Dzięki czemu eksponowała swoje długie, zgrabne nogi. Mocowała się jeszcze z paroma guzikami. Ten widok nie zrobił na mnie najmniejszego wrażenia. I co z tego, że nie wiedziałem gdzie podziać swoje spojrzenie. Jedyne na czym w tej chwili potrafiłem zawiesić wzrok to była ona.
   -Nie masz może czegoś dłuższego?
   -Zawsze możesz spać bez tej koszuli. -spojrzała na mnie z przestrachem.
   -Nie ta jest nawet dobra. -nie miała nic przeciwko, gdy zaproponowałem, by spała tutaj razem ze mną. Nim zmrużyliśmy oczy wywiązała się z naszych do gryzek bitwa na poduszki. Zapadła chwila ciszy, to był odpowiedni moment by jej powiedzieć co czuję.
   -Jenn chciałbym ci coś powiedzieć.
   -No... -mruknęła sennym głosem.
   -Może to nie jest idealny moment na tego typu wyznania, ale chyba się w tobie zakochałem. -i cisza. Nie odzywała się. Spojrzałem na nią. Oddech miała miarowy i spokojny. Zasnęła. Musiała zasnąć gdy próbowałem sklecić moje myśli w słowa. -Czy ja aż tak przynudzam? -spytałem na głos siebie. Nakryłem nas kołdrą i przyciągnąłem ją do siebie. Mruknęła coś niezrozumiałego. Wpatrywałem się chwilę w jej spokojną twarz, którą przyozdobił delikatny rumieniec. Mógłbym patrzeć na nią godzinami, wyglądała tak niewinnie. Prawie jak anioł. Przymknąłem oczy delektując się zapachem jej skóry, a w następnej chwili śniłem o fiołkach...


*****
Obudziło mnie wrażenie, że ktoś się we mnie wpatruje. Obróciłam się na drugi bok i uświadomiłam sobie, że nie jestem w swoim łóżku. Pościel była niezwykle miękka jakby była zrobiona z chmurki. Wyciągnęłam zapach, którym była przesycona poduszka. Od razu wróciły wspomnienia wczorajszego wieczora, ale jedno było rozmyte. Pamiętam tylko, że Michael mówił coś do mnie, chyba ważnego, ale najwidoczniej musiałam przysnąć. Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to wpatrującą się we mnie parę czekoladowych oczu.
   -Długo mi się tak przyglądasz? -spytałam przeciągając się przy okazji.
   -Nie, nie długo, tylko jakieś półtora godziny. -wypowiedział to z niezwykłym spokojem.
   -Co? Mogłeś mnie chociaż obudzić to bym ci potowarzyszyła w patrzeniu.
   -No ciekawe na co byś spoglądała.
   -Na ciebie? -przygryzł wargę. Czy on musi ją zawsze przygryzać w ten sposób? On chyba chcę żebym kiedyś zeszła na zawał. -Która jest godzina? -spytałam w końcu.
   -Przed ósmą.
   -Nie, za wcześnie. -zakryłam się kołdrą całkowicie. Usłyszałam cichy chichot. -Nie śmiej się, zobaczymy co ty powiesz jak będziesz spać na czymś wygodnym.
   -Księżniczko..  -jeszcze nigdy się tak do mnie nie zwracał. -...ja wiem, że chętnie byś jeszcze pospała, ale Sam się do ciebie dobija.
   -Powiedz jej, że mnie nie ma. -a chwilę potem poczułam, że się unoszę. Zaczęłam na przemian się śmiać i piszczeć. -Michael puść mnie. -wyniósł mnie na balkon. On chyba zbyt dosłownie wziął sobie moje słowa do serca. Wystawił mnie za barierkę. -Michael to nie jest śmieszne odstaw mnie na ziemię. -przytuliłam się do niego oplatając ręce wokół jego karku. Myślałam, że odstawi mnie na kafelki tarasu, ale wniósł mnie z powrotem do środka i dopiero tam postawił na na dywanie. -Więcej tego nie rób. -dopiero teraz zauważyłam, że uporczywie wpatruje się w mój dekolt.
   -Przecież nie było tak źle. -chyba odpięły mi się guziczki.
   -Ładne masz widoki?
   -Nawet nie wiesz jak.
   -To super, ale oczy mam trochę wyżej. -spojrzał na mnie zmieszany. Pierwszy raz widziałam go jak się zawstydził tak, że aż lekko się zarumienił.
   -Ubierz się, ja zaczekam na dole i cię odwiozę. -już go nie było. Weszłam do łazienki by przebrać się w to co miałam na sobie wczoraj.
Zeszłam do niego, a gdy mnie zobaczył spuścił wzrok.
   -Oj czego się tak peszysz nie śmialcu. -stanęłam blisko niego. -Każdemu facetowi się może zdarzyć.
   -Ale ja wcale...
   -Nie chciałeś? Chciałeś, chciałeś, a teraz chodź bo jeszcze trochę i Sam może wszcząć moje poszukiwania. -chciało mi się śmiać z tej całej sytuacji, ale czyżby to był jeden z niewielu znaków, że jednak coś może być między nami? A może tylko mi się wydaje. Wcale może tak nie być jak myślę. Choć ostatnio jego spojrzenie się zmieniło. Nie kryła się w nim tylko radość, ale i iskierka miłości...
   -Jenn? -czyjś głos wyrwał mnie z rozmyślań.
   -Co się stało? -spytałam zdezorientowana. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zamyślić na tak długo.
   -Już jesteśmy.
   -Ahamm... -praktycznie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. -Widzimy się później?
   -Ty myślisz, że się teraz ode mnie uwolnisz? Jadę na chwilę do studia, a później zgarniam Janet, bo coś od ciebie chciała. -pokiwałam tylko głową. Na pożegnanie cmoknęłam go w policzek niebezpiecznie blisko ust. Nawet nie wiem co we mnie wystąpiło. Wysiadłam z samochodu i czym prędzej ruszyłam w stronę domu. Mam nadzieję, że nie pomyślał sobie o mnie czegoś dziwnego. Choć dzisiejszy poranek można zaliczać do tych bardziej dziwacznych...
Weszłam do salonu, a tam zostałam widok osoby, której bym się nigdy nie spodziewała. Myślałam, że już nigdy nie wróci, ale jak zwykle się pomyliłam.
   -Stęskniłaś się za mną...? -ten sam chłodny ton głosu jak sprzed paru lat przyprawiał mnie o dreszcze. Wszystkie koszmaru o których zapomniałam wróciły...

"Nie możesz zmienić przeszłości, ale przeszłość zawsze powraca, żeby zmienić Ciebie. Zarówno twoją teraźniejszość jak i przyszłość."
~~~~~~~~~~~~
I jak?
Mam nadzieję, że się podobało. Widzimy się za tydzień no chyba, że zrządzenie losu w postaci anginy zmusi mnie do pozostania w domu to coś się wcześniej naskrobie. Jeszcze taka moja prośba, czy rada bądźcie cierpliwi, bo już niedługo stanie się wszystko jasne i klarowne.


Czytasz? Zostaw komentarz, to motywuje. :D

6 komentarzy:

  1. Hejo. :)
    Ja cię błagam, ty nie rób tak więcej. xD Zasnąć w TAKIM momencie? :D Dzisiaj nie mam zbyt wielkiej weny na koma, więc będę się streszczać. Ogółem bardzo mi sie to podobało, a końcówka to w ogóle. xD Masakra, i kto to ma być? Ostatnio pisałam, że ten kumpel kogoś tam, ale potem pomyślałam sobie, że ktoś z rodzinki bo o ile sobie dobrze przypominam, to tam mają do niej jakieś pretensje. A tu wychodzi, że chyba to też nie. :D No to kurde co w takim razie? xD
    I te tańcowanie ich dookoła siebie, boskie. xD
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością, masy weny ci życzę i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka!
    Notka napisana czadowo, szczególnie ta końcówka przypadła mi do gustu.Nie, dlaczego ona zasnęła w takim momencie? Michael musiał się mega sprężyć, aby powiedzieć Jenn o swoich uczuciach, a ta zasnęła, jak ona tak mogła XD. Fajnie,że Michael przyszedł do tego parku. Kto wie co by się stało, gdyby nie było go przy Jenifer? Jestem bardzo ciekawa, kogo się przestraszyła Jenny i co ta osoba musiała jej zrobić.
    Czekam już na nexta.
    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. "Ooooo co ja tu widzę?" ~ moja wczorajsza reakcja na nowy rozdział :D

    Ogólnie to tak...

    Jenn nie powinna szlajać się po mieście o późnej porze, zwłaszcza z powodu ostatnich pogróżek. Na szczęście Michaelek zadzwonił w samą porę i przyjechał do niej, niczym rycerz na białym koniu (? :D )

    To słodkie, bo oboje czują do siebie coś więcej niż przyjaźń. Widać to zwłaszcza po przemyśleniach Jennifer, lecz czy trudno ją zrozumieć? :D
    Sama chciałabym znać się z kimś takim jak MJ <3

    Tak sobie myślę, dochodząc do wniosku, że Jenn ma niesamowite wyczucie czasu. Zasnąć w TAKIM momencie? No mega xD
    Może przyjdzie jeszcze bardziej romantyczny moment na miłosne wyznania? Kto wie... A z resztą, pożyjemy - zobaczymy.

    Podsumowując, rozdział był jak zawsze mega, czekam więc z niecierpliwością na nowy i życzę ci dużo, dużo weny ;)

    Pozdrawiam i przepraszam za cały chaotyzm w mojej wypowiedzi, ale z emocji nie mogłam przyzwoicie posklejać zdań xD

    Mezzoforte

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej
    Wybieraj już sobie kwiatki na pogrzeb. Jenn, ty śpiochu, leniwcu jeden. Kiedy Michael jest gotowy na wyznanie miłości to ta zasypia. Akurat w tym momencie. No musiałaś no xD
    Szlajanie się po nocy, będąc w takiej sytuacji jest strasznie nieodpowiedzialne. Było wspomnienie czarnego vanu. Czyżby ktoś ją obserwował? Jeszcze gorzej. Niech się opamiętania, bo wejdę do opowiadania i ja ją opamiętam. Teraz czekam tylko romantyczniejszy moment to wyznania miłości. Mam nadzieję, że taki będzie.
    Pozdrawiam, 1/380 do potęgi -18 ton weny, czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka ❤
    Po pierwsze primo to bylo wredne jak on jej milosc wyznawal a ona tak po prostu zasnela ��
    Po drugie primo to my doskonale wiemy kim jest ten gosc

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka ❤
    To my już wiemy co robisz na historii. Ta praca jest o wiele cikawsza niż twoje wypociny na temat Napoleona. Jak ona mogła zasnąć gdy on jej wyznał miłość. Myślałam że cię kuźwa zabije. Ciekawi mnie ten tajemniczy gość.
    Twoja Paula :***

    OdpowiedzUsuń