sobota, 28 stycznia 2017

Do you remember... Rozdział 33

Hejka naklejka!!!
W końcu jestem i ja. Miło w końcu wrócić na swoje miejsce,
 choć myślałam, że nie przeżyję.
 Myślę, że już nie będę miała żadnych problemów technicznych czy czegoś podobnego.
Rozdział wygląda jak wygląda, ale już na początku założyłam sobie parę rzeczy 
i ich się będę trzymać. Ten  ''rozdział" nie wiem czy coś wnosi nowego czy nie. 
Po prostu był w mojej skomplikowanej psychice i już.
Bez zbędnego przedłużania zapraszam do czytania i szczerego komentowania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 *****
Pustka to nie tylko czarna dziura znajdująca się w kosmosie, puste pudełko po ciasteczkach, mieszkanie,skrzynka pocztowa, ale też ulice późną porą i praktycznie wszystko czemu brakuje
wypełnienia, ale także nasz brak jakichkolwiek uczuć, których nie potrafimy określić. Pustka jest wszędzie i nawet nie zdajemy sobie sprawy, że znajduje się w danych miejscach. Po prostu jest i możemy jedynie czekać aż minie. Chodź czasem to mijanie trwa naprawdę długo, że nie widać jego końca. Ale czy można czuć się gorzej? Żyć nie mając pojęcia co się dzieje wokół. Żyć tak, aby dni stawały się rutyną. Godziny wraz z minutami się ze sobą zlepiały do tego stopnia, że ty już nie masz pojęcia czy jest poniedziałek czy sobota, ranek czy wieczór…
Oczekiwanie przepełnione niepewnością jest najgorsze. Umysł w tym czasie podsyła nam coraz to różniejsze scenariusze, a wraz z mijającym czasem stają się one coraz to bardziej przejmujące. A wtedy nie mamy wyboru i jedyne co nam pozostało to czekać...ale ileż można cierpliwie czekać?! Ile gdy masz wrażenie, że wszystko się zawaliło, że to już definitywny koniec, że nitka została przecięta starymi, skrzypiącymi nożycami dokonującymi wyroku? Ile…? Wieczność to zbyt mała, a równocześnie odległa cząstka czasu, ale czy jest coś dalej? Poza wiecznością, poza czasem…

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Do you remember... Rozdział 32


Witam wszystkich zgromadzonych!!!

Jak widać, a może i słychać jestem wraz z nowym rozdziałem,
a wszystko za sprawą mojego wujaszka, który użyczył na ten raz laptopa.
Tak więc jest super. Jestem w stu procentach zadowolona z tej notki.
Czekałam na ten moment od początku, jak tylko zaczęłam pisać to opowiadani.
I nikt ani nic nie potrafiło mnie od tego odciągnąć nawet Jelonek. I mam nadzieję,
że nowy wygląd się podoba. Wiedziałam, że na YT można znaleźć wszystko, a to tylko dowód.
Zapraszam więc do czytania i komentowania. Kurczę ale mam podjarkę xD

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*****
Szaleństwo to nie tylko cecha ludzi, którzy zachowują się odmiennie niż ich otoczenie. To cecha, która znajduje się w każdym z nas. Ona po prostu jest i nic tego nie zmieni. Choć czasem się nie potrafi objawić, ale jednak gdzieś tam w środku nas każdy ma nawet odrobinkę szaleństwa. Tą cechę można dzielić na wiele rodzajów, o których można by pisać referaty, a nawet prace magisterskie. Ludzki umysł, jak i jego cechy są niezbadane dla nikogo. Nikt nie wie jak się zachowa w danym momencie, bo tego nie da się przewidzieć, to się stanie i już. Będzie i nic tego nie zmieni.
Człowiek nie zdaje sobie sprawy, że na jego decyzje składają się wyniki najróżniejszych cech. Właśnie do nich należy szaleństwo, bo nie co dzień wybiera się drogę najmniej racjonalną. To się wiąże również z ryzykiem, ale przecież ludzie to kochają. Nagły skok adrenaliny, który sprawia, że krew w żyłach zaczyna pulsować coraz szybciej i szybciej, aż...aż co? Aż uświadomimy sobie, że było nam lepiej wybrać tą bezpieczniejszą opcję? Tą przez którą poniesiemy mniej strat, niż tą gdzie możemy stracić wszystko? To jest hazard. Hazard, który towarzyszy nam całe życie, a my… My mu się po prostu poddajemy.

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Do you remember... Rozdział 31

Cześć i czołem kluski z rosołem!!!
Jestem w końcu, myślałam, że nigdy tutaj nie trafię, ale jest! Udało się. 
Nie dość, że wszystko leci mi z rąk to jeszcze rozdział nie wygląda tak jak planowałam. 
Pisałam go fazami, co jakiś czas, bo naprawdę ostatnio nie mam siły, żeby cokolwiek sklecić w miarę poprawnie. Mam jednak nadzieję, że wam przypadnie do gustu. 
Oczywiście ja jak to ja mam zaplanowane do przodu, 
ale niewiele i nie byłabym sobą gdybym czegoś nie zdradziła.
 Podpowiedzi były w każdym ostatnim rozdziale, a tutaj jest 
ostatnia. Ostatni klocek czegoś na co czekałam od początku. Buhaha....
Tak więc zapraszam was do czytania, komentowania. Szczerego komentowania,
 a ja tymczasem lecę do was zostawić po sobie ślad.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 *****

Czy skoro cieszę się ze straty, a nawet jestem z tego powodu szczęśliwa to znaczy, że coś jest ze mną nie tak? Ta radość chyba zależy od rodzaju straty i tego w jaki sposób ona odbija się na
naszej psychice. Pierwszy raz od paru miesięcy czułam się...wolna? Tak. Tak to uczucie mogłam nazwać.  Nie była to radość z pewnego rodzaju stratą Michaela, to dotyczyło czegoś innego. Każdy człowiek jest tym uwiązany jak pies do budy. Ta wolność objawiała się radością, bo nie co dzień można zacząć coś od nowa. Nawet nie miałam pojęcia co mi się stało, gdy całe to moje zadowolenie wyparowało, a na jego miejsce pojawiło się zupełnie inne uczucie, którego nie potrafiłam opisać. Choć to wrażenie przeważało to pojawiła się w mojej głowie myśl, która stopniowo wypierała wszystko inne.
Tym problemem będę  zajmować się później, a tymczasem  nie pozostało mi nic innego jak delektowanie się spacerkiem w promieniach marcowego słońca. Przemierzałam chodnik dosyć szybkim krokiem, ba prawie podskakiwałam.