niedziela, 25 września 2016

Do you remember... Rozdział 17

 Hej kochani!
Co tam u was słychać? Ostatnio wszystko leci mi z rąk i mam wrażenie, że moja praca i starania są do kitu. Więc mojej opinii na temat tej notki chyba się już domyślacie, ale ten bywało gorzej. Dzisiejsza końcowa akcja jest wstępem do tego co ma się wydarzyć w późniejszym czasie, więc możecie już myśleć jak mnie pogrzebać.
To by było na tyle mini spojleru.
Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was do czytania i wyrażenia szczerej opinii w postaci komentarza na temat tego czegoś.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 

*****
   -Sam, ale to nie jest żaden problem. -zarzucałam właśnie na siebie cienką kurtkę.
   -Ale nie powinnaś sama chodzić po parku i to w nocy. -stała oparta i skrzyżowała ręce na piersi.
   -Pamiętaj, że wiele razy tak robiłyśmy. Jakoś to wszystko przeżyłam, a poza tym jest dopiero przed dziewiątą. -byłam już prawie gotowa do wyjścia.
   -To może zadzwoń do Michaela? Dawno się nie widzieliście... -ewidentnie chciała coś wskórać bym została.
   -Michael jest zajęty. Za tydzień ma wydać płytę i pracuje. Nie będę mu przeszkadzać. -nie widziałam się z nim chyba z półtorej tygodnia. Pojechał do Nowego Yorku nakręcić klip na brooklińskim metrze. Niedawno chyba wrócił, ale oddał się całkowicie pracy. Zawsze poświęcał się temu w stu procentach, by później świat mógł słuchać kolejnych hitów. Rozmawiałam ostatnio na jego temat z Janet, która martwiła się o jego zdrowie. Mówiła coś, że mało je, śpi, a ostatnio nawet zasnął w studio.
   -Nie przekonam cię widać. -mruknęła pod nosem.  -Ale jakby coś się działo, cokolwiek masz zaraz do mnie zadzwonić.
   -Tak, na pewno zadzwonię. -i wyszłam. Ruszyłam drogą prowadzącą do parku. Wokół panowała cisza i spokój. Niebo tej nocy, było bezchmurne przez co można było zaobserwować wiele gwiazd. Miałam okazję trochę porozmyślać na temat mojego życia. Gdy nie widywałam się z Michaelem zastanawiałam się co robi. Oczywiście prowadziliśmy rozmowy telefoniczne, które trwały całymi godzinami, zaczynały się wieczorem, a kończyły o świcie. Ale to nie to samo, gdy możesz patrzeć rozmówcy w oczy, szczególnie gdy są to jego sarnie oczy. Czy tęskniłam? Strasznie. Dzięki tej rozłące, choć dosyć krótkiej, zrozumiałam, że nie potrafię bez niego żyć. Stał się dla mnie tlenem bez którego zginę, ale czy on czuje to samo? Jeśli tak byłabym szczęśliwa, a jeśli nie... Nie powinnam gdybać w ten sposób. Co ma być to będzie, prawdopodobnie wszystko jest zapisane w gwiazdach...
Przez ostatni czas żyłam nie tylko tęsknotą, ale i strachem. Groźby pojawiały się co jakiś czas, przeważnie o tej samej treści. Dodatkowo głuche telefony, byłam pewna, że ktoś robi sobie ze mnie głupie żarty. Nie wiadomo co człowiekowi może strzelić do głowy. Ale wszystkie poglądy na tą sprawę zmieniły się, gdy zauważyłam, że od paru dni, bez przerwy po drugiej stronie ulicy stoi czarny van. Czasami mam wrażenie, że czuję się obserwowana. O moich spostrzeżeniach nie powiedziałam nikomu, ani Sam, ani Janet, a tym bardziej Michaelowi, bo on jest zdolny z mojego domu zrobić warownię. Stwierdziłam, że nie będę nikogo w to mieszać. Nie chcę stracić osoby, na której mi zależy. Nigdy bym sobie nie wybaczyła gdyby...
Moje myśli przerwał dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i okazało się, że to znowu nieznany numer. I tym razem odebrałam, ale ku mojemu zdziwieniu po drugiej stronie ktoś się odezwał.

niedziela, 18 września 2016

Do you remember... Rozdział 16

 Hejo wam wszystkim!!!
Ogarnęłam moje życie, które ogarnął ostatnio pech. No cóż złamanego zęba mi to zwróci, ale przynajmniej mam rozplanowane notki. 
Na razie będą dodawane co tydzień. Chyba, że coś mi wyskoczy (oby nie).
Tak więc zapraszam do czytania i komentowania wszystkich. Za błędy przepraszam, ale jestem tylko człowiekiem.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 *****
 
Mieć na wyciągnięcie ręki swój cel, pragnienie, skarb najcenniejszy na świcie większość pewnie, by sięgnęła po daną rzecz. Ale czy pośród trudów zdobycia tego skarbu nie poszło nam zbyt łatwo? Przecież to mógł być przypadek. Jeden wielki zbieg okoliczności, który sprawił, że myślimy iż to podstęp. Co zrobić?
Stałam na przeciw niego. Dzieliło nas zaledwie parę milimetrów, a mój mózg analizował to co się teraz stało. Czy to się stało naprawdę, a może to był tylko sen, albo żart? Czułam jak na moje policzki zakrada się zdradziecki rumieniec.  Nie wiedziałam co mam zrobić. Uniosłam wzrok by spojrzeć w jego oczy. Widziałam w nich zmieszanie, radość i coś jeszcze. Do tej pory nie zwróciłam uwagi by w spojrzeniu jakiejkolwiek osoby pojawiły się takie iskierki jak u niego. Ta chwila była magiczna. Jak dla mnie mogłaby trwać wiecznie, ale trzeba się w końcu otrząsnąć ze zbyt pięknego snu, który teraz był jawą.
   -Ja...to się nie powinno zdarzyć. -wydukałam i odwróciłam się w stronę biurka by nerwowo przekładać projekty. Nie wiedziałam co mam ze sobą, jeszcze ta denerwująca cisza.
   -Rozumiem i przepraszam nie powinienem odwracać się w twoją stronę. -usłyszałam tuż za sobą. Za co on tak właściwie przeprasza.
   -Nic się przecież takiego nie stało. -spojrzałam na niego delikatnie się uśmiechając. -To był tylko czysty przypadek. -w duchu miałam nadzieję, że to jednak nie był przypadek. Miał nieodgadniony wyraz twarzy.
   -Tak, masz rację to był przypadek. -powiedział to jakby bardziej do siebie niż do mnie i trochę posmutniał. Nie rozumiałam tylko dlaczego. Czyżby liczył na to, że to co się tu parę chwil temu wydarzyło było czymś więcej, czymś co obudziłoby w nas uczucie... Nie na pewno nie. Pewnie znowu mam jakieś urojenia.
Zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby, a cisza między nami zdawała się ciążyć. Nie wiedziałam jak ją zakończyć, Michael chyba też nie miał takiego zamiaru.

sobota, 10 września 2016

Miniaturka 2

Hej kochani!
Jak już mówiłam dzisiaj niespodzianka! Wynik dużej ilości filmów sience-fiction. Choć tutaj to bardziej pasuje tytuł Powrót do przeszłości xD
To był bardzo trudny tydzień i pechowy jak dla mnie, ale o tym innym razem.
Rozdział Do you remember pojawi się za tydzień.
Tak wiem niektórzy woleli by wcześniej, ale cóż. Jest dzisiaj to. Za jakiekolwiek błędy przepraszam. Jest tego dosyć dużo i czasami ciężko wszystko sprawdzić. Więc zapraszam do czytania i szczerego wyrażenia opinii na ten temat.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Zamknięta w czasie

Rok 2030
Wyobcowana, inna, wyalienowana. Tak się czuła w świecie smartfonów i powszechnie dostępnej sieci internetowej. Wrażenie, że nie pasuje do świata przepełnionego elektroniką towarzyszyło jej odkąd pamięta. Zawsze postrzegana za wariatkę tylko dlatego, że nie używała techniki przyszłości, a rodzice uczyli ją jak posługiwać się sprzętami z lat 80/90. Dla nastolatki było to dziwne, ale wtedy nie wiedziała, że od niej będą zależeć losy ludzkości.
  Pochylała się przy biurku w swoim pokoju nad planami wehikułu czasu. Kończąc dwadzieścia lat dostała pracę w organizacji, która zajmowała się właśnie tego typu rzeczami jak podróże w czasie, czy przemieszczenie pomiędzy galaktykami. Dzisiaj był jej wielki dzień. Od tego czy misja się powiedzie miało zależeć życie jej, jak i ludzi na całej planecie.
  -Gotowa na swój wielki sukces? -do pomieszczenia wszedł ojciec dziewczyny.
  -Nie jestem do tego zbytnio przekonana. Po prostu czuję, że to się źle skończy. -odpowiedziała ze smutkiem w głosie.
  -Sara, słońce wszystko będzie dobrze. -wiedział, że dziewczyna ma rację i nie mógł jej tego wyjawić.
  -Mam taką nadzieję. -odparła wkładając dokumenty do podręcznej torby.
  -Podwieźć cię? -nie chciał się rozstawać z córką.
  -Nie, Fred powinien zaraz po mnie wpaść. -rozległ się klakson samochodu. -Słyszysz? Już jest. -zerwała się z krzesła.
  -Sara... -powiedział mężczyzna z troską w głosie. -Uważaj na siebie.
  -Tata. Nie mam już pięciu lat, a dwadzieścia. Dam sobie radę jak zwykle. -przytulił się do dziewczyny.
  -Dla mnie i tak będziesz małą Sarcią. -pocałował ją w czubek głowy. -Ale i tak masz uważać. -wyszeptał do ucha. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i wybiegła z pokoju pozostawiając ojca samego, który toczył wewnętrzny konflikt. Przecież mówili i jemu i jego żonie, że dzień jej powrotu nastąpi, ale nie wiedzieli, że stanie się to tak szybko...


Siedziba organizacji, parę chwil później


   -Dzisiejszy dzień przejdzie do historii świata. -swoją przemowę zaczęła przełożona oddziału podróży w czasie. -Wehikuł czasu został w końcu ukończony i możemy naprawić to co kiedyś zostało zniszczone. -pomiędzy słuchaczami, a mówcą wyświetlił się wykres 3D z informacjami. -Ponad dwadzieścia lat temu zmarł człowiek, który zaczął zmieniać świat. Niestety od tego dnia wszystko zaczęło się walić. Dzisiejszego dnia nasza planeta zagraża życiu ludzi na niej mieszkającej. Jednym z wielu rozwiązań jest cofnięcie się do tego dnia i nie dopuszczenie do tragedii. Życzę wszystkim powodzenia. -przełożona wyszła z pomieszczenia.
   -Ale podbudowująca przemowa. -zaczął narzekać jeden z inżynierów.
   -Lepiej taka niż żadna Clark. -stwierdziła Sara.
   -Ale i tak to ona zbierze wszystkie laury, które należą się tobie.
   -Mógłbyś przestać i zrobić coś sensownego Clark? -mężczyzna dalej głupkowato się w nią wpatrywał. -Weź idź sprawdź poziom atomów. -chłopak poszedł wykonać powierzone mu zadanie. Dziewczyna wprowadzała ostatnie poprawki do komputera.
   -Jak samopoczucie? -tym razem podeszła do niej jedna z dziewczyn z ekipy pracującej w pomieszczeniu obok, a równocześnie jej wieloletnia znajoma.
   -Hej Tina. -przywitała się Sara. -Jest dobrze, ale w kościach czuję, że coś się zdarzy.
   -Ty się nie martw na zapas. -Tina poklepała znajomą po ramieniu. -Patrz Tony tu idzie.
   -No, no, no. Nie mówiłaś, że już odbyłaś podróż w czasie.
   -Najpierw idź wytrzeźwieć, a dopiero później ze mną rozmawiaj. -nie przepadała za tym chłopakiem. W jej drużynie było ich wielu i ze wszystkimi się dogaduje, ale Tony to dla niej skaranie boskie.
   -Ej! Ludzie, nasza Sara Green już używała wehikułu! -przed nos rzucił jej gazetę. Tina wzięła ją do ręki i dokładnie się jej przyjrzała.
    -O co ci chodzi. Przecież to gazeta z 1991 roku nic tu nie ma.
   -Przyjrzyj się zdjęciu.
   -Przecież to Michael Jackson. -Tina spojrzała na Sarę. -Nie przejmuj się to debil. -już miała odchodzić gdy...