sobota, 15 października 2016

Do you remember... Rozdział 20

Hej kochani!!!
Przybywam z tym czymś co nazywa się rozdziałem.
Wiem, wiem, krótki jak nie wiem, ale to chyba jeden z ostatnich tej długości.
Chciałabym od razu wytoczyć ciężką artylerie. Wy byście ryczeli, a ja bym się śmiała.
Niestety moje wojska (czyt. rozdziały) atakują powoli.
Poczyniłam parę aktualizacji w zakładkach. Nie wiem dokładnie, których pozmieniałam to na co akurat miałam pomysł.
Tak więc dosyć biadolenia, bo się rozgadam i będzie kapica. Muszę się czasami wygadać.
Życzę miłego czytania i zapraszam wszystkich bez wyjątku do komentowania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*****
Jest tak wiele uczuć, których nie potrafimy opisać słowami. Tak samo jest teraz. Nie ma w słowniku wyrazu, który by mówił o tym co czuję już od pewnego czasu. Mogłoby się wydawać, że słońce dzień w dzień zachodzi tak samo, ale teraz ten zachód ma dla mnie inne znaczenie. Wiem, że rankiem obudzę się ze świadomością, iż przy mnie jest osoba , którą szczerze kocham, a ona odwzajemnia to uczucie. To jest właśnie jedno z tych piękniejszych uczuć.
Byłam szczęśliwa, ba byłam prze szczęśliwa i miałam nadzieję, że będzie tak zawsze.
  -O czym myślisz? -poczułam przyjemne łaskotanie na policzku. -Mam nadzieję, że o
mnie.
  -A o takim panie co sprawił, że jestem szczęśliwa. -siedziałam na fotelu, a on stał za mną pochylając się lekko ku mnie.  Uniosłam głowę by na niego spojrzeć.
   -To miło, że myślisz o mnie w ten sposób. -cmoknął mnie w usta, a następnie wcisnął się obok mnie.
   -Widzisz co zrobiłeś? Teraz musimy się gnieść. -powiedziałam bardziej żartobliwe niż miałabym go urazić.

   -Wiem o tym doskonale, ale chcę cię mieć naprawdę blisko siebie. -no i jak tu go nie kochać, po prostu się nie da. Zagarnął mnie do siebie, a sama wtuliłam się w jego tors. -Muszę powiedzieć ci coś ważnego. -zaczął poważnym tonem. Przez chwilę myślałam, że chce oznajmić mi coś strasznego. Mruknęłam tylko by kontynuował. -Za dwa dni odbywa się bankiet, na którym muszę się pojawić z osobą towarzyszącą...
   -Niech zgadnę mam iść z tobą? -nawijał sobie na palec moje włosy.
   -Byłoby by miło. -podniosłam się lekko by coś odpowiedzieć, ale on mnie uprzedził. -O sukienkę nie musisz się martwić, bo o nią też zadbałem. -uśmiechnął się do mnie tak jak tylko on potrafi.
   -Michael... -zaczęłam tajemniczo.
   -Ja ciebie też.
   -To też, ale tym razem nie o to chodzi. -podniósł jedną brew. -Cieszę się m, że jesteś. -wtuliłam się w niego tak po prostu. Nie wiem co mnie napadło, ale cieszyłam się, gdy miałam go przy sobie. Nic więcej nie potrzeba mi było do życia.
Nie dawało mi coś jednak spokoju. Może przeświadczenie, albo po prostu stara prawda życiowa, że nic nie trwa wiecznie.
Tak jak się mogłam spodziewać w dzień przyjęcia czekała na mnie paczka z dołączoną czerwoną różą. Niby zwykły kwiat, lecz dany w pięknym geście niesie ze sobą coś więcej...
Sam oczywiście nie kryła radości, gdy się dowiedziała, że będzie mogła o mnie zadbać od strony estetycznej. Nie mówiłam jej o tym, że Michael i ja jesteśmy razem. Gdy widzę jej usilne starania, by nas połączyć nie mam serca jej niczego mówić. Lecz prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw. A pro po wchodzenia czegokolwiek na światło dzienne. Rozmawiałam z Michaelem na temat tego co w ostatnim czasie pojawiło się w prasie. Byłam nawet za, żeby powiedział prawdę byleby pozbył się świeżej łatki kobieciarza.
   -Nie chcę byś była narażona na te hieny i przechodziła to całe piekło co ja. -nerwowo chodził po pokoju. Tym razem wraz z domysłami o jego kobiecych podbojach, pojawiła się plotkach dotycząca jego koloru skóry.
   -Michael, ale w jakiś sposób to wycieknie. -przystanął na chwilę. -Nie wiadomo jakbyś się starał to ukryć i tak się o tym dowiedzą.
   -Za niedługo mam mieć wywiad dla jednego z programów telewizyjnych. Powiem, że jesteś wieloletnią przyjaciółką rodziny. -podszedł do mnie i wziął moją twarz w swoje ręce czule całując. Nie mam szans by choć trochę go przegadać. -Chcę żebyś była bezpieczna. -najwidoczniej nie potrafi zrozumieć, że on w swojej osobie daje mi bezpieczeństwo. Nie sądzę by takie kłamstewko coś pomoże, ale należy pamiętać, że tabloidy łykną wszystko.
Moja przyjaciółka od samego rana chodziła za mną i biadolił, że trzeba mnie zrobić na bóstwo. Do rozpoczęcia tego całego przedstawienia było jeszcze z pół dnia. W końcu udało jej się mnie zaciągnąć do łazienki i wrzucić do wanny. Ciepła woda potrafi sprawić, że człowiek się odpręża. Minęło dosyć sporo czasu nim wyszłam z wody, ponieważ zdążyła się znacznie ochłodzić.
   -Oj nie moja kochana to będzie niespodzianka. -wyrwała mi z ręki lusterko, które przyniosłam. -Zobaczysz dopiero efekt końcowy.
   -Efektem końcowym będzie mono brew i szminka na policzkach. -spojrzała na mnie gniewnie.
   -Nie doceniasz mnie Jenn. -zabrała się do pracy. Najpierw zabrała się za fryzurę. Starałam się w jakiś sposób podpatrzeć co ona kombinuje, ale za każdym razem zganiała mnie jakbym była jej córką. -Teraz jest już idealnie. -dodała, gdy nałożyła na moje wargi szminkę w odcieniu fioletu. -Za chwilę wrócę a ty się przebież.. -wskazała na sukienkę, która wisiała na wieszaku. Zostałam sama. Dotknęłam delikatnego materiału palcami. Musiałam przyznać, że Michael miał gust. Nałożyłam ją na siebie, ale dalej nie mogłam zobaczyć jak w tym wyglądam. -Myślę, że twój książę padnie na zawa... -Sam skończyła w pół słowa i wytrzeszczyła na mnie oczy. Dało się słyszeć nieme "Boże" z jej strony, a w oczach zalśniły jej łzy. Podbiegłam do niej by ją pocieszyć nawet nie wiem co się stało.
   -Sam nie płacz, ej. Wszystko jest dobrze. -nie przestawał. -Chcesz żebym ja też się rozryczała?
   -Ani mi się waż. Nawet nie wiesz ile czasu zajął mi ten makijaż. -chyba wszystko wróciło do normy. -Płaczę, bo nigdy nie sądziłam, że będziesz się stroić dla faceta. Myślałam, że jest ci pisane zostać starą panną.
   -Aż tak we mnie nie wierzysz? -roześmiałyśmy się. Dopiero teraz zauważyłam, że w ręku trzyma ogromne lustro. Postawiła je tak bym mogła się przejrzeć.
Nie, w tym odbiciu to nie mogłam być ja. Kobieta w czarnej sukni stojąca przede mną nie mogła w żadnym wypadku być mną. Była za ładna jednak gdy przejrzałam się bliżej dostrzegłam siebie. Nie potrafiłam uwierzyć, ba ja nie mogłam pojąć w jaki sposób Sam doszła do takiego efektu. Lekko fioletowe wargi idealnie kontrastowały z lekko przyciemnionymi powiekami. Nadając mojemu spojrzeniu pewnej tajemniczości. Jeszcze ta sukienka z koronkowym zdobieniem przy ramionach.
Wiedziałam jedno, że nie tylko Michael padnie na zawał.


*****
Wszystko układało się dobrze. Płyta już prawie wydana, można by powiedzieć, że do szczęścia więcej mi nie potrzeba. Mogę jednak powiedzieć, że całe szczęście i radość daje mi tylko jedna osoba...ona.
Postawiłem sobie za zadanie, by ją chronić w jak najlepszy sposób. Szczególnie teraz gdy świat widział jej twarz. Na razie było spokojnie, ale gdy na światło dzienne wyjdzie informacja o naszym związku... Chciałem tego uniknąć i nie dopuścić w najbliższym czasie by ktokolwiek o tym wiedział. No może poza moją rodziną. Janet chybaby mi łeb urwała, gdybym przed nią zataił tak ważną rzecz.
   -Idziesz z Jennifer? -spytała wchodząc do mojej sypialni.
   -A ty nie powinnaś również się stroić? -moi bliżsi również byli zaproszeni na bankiet z okazji ukończenia płyty. Ta impreza była jakby otwarciem niedługo ruszającej trasy koncertowej. Teraz nie miałem ochoty jechać gdziekolwiek. Nawet gdyby miałby to być wypad tylko na dwa dni w celach biznesowych.
   -Dobrze wiemy, że to ty się zawsze najdłużej stroisz z naszego rodzeństwa, braciszku. Więc idziesz z nią czy nie?
   -Może z nią, a może z inną. -westchnęła tylko i wstała kierując się do wyjścia.
   -Jennifer spodoba się ten krawat zamiast broszki. -rzuciła nim wyszła z pokoju. Moja siostra potrafi zaskakiwać.
Zresztą nie tylko ona. Mój szofer cały czas posyłał mi jakieś dziwne spojrzenia. Z pewnością Billy znowu naopowiadał różnych ciekawych rzeczy. Następnie Sam otworzyła mi cała uradowana z wypiekami na policzkach.
   -Jennifer zaraz powinna zejść. -nie minęła chwila, a rozległo się stukanie obcasów o schody. Ukazały mi się jej buty i mimowolnie się uśmiechnąłem jednak w miarę jak mój wzrok przenosiłem coraz wyżej moja mina się zmieniała. Jednym słowem wbiło mnie w
ziemię. Wyglądała oszałamiająco, a sukienka jeszcze bardziej podkreślała jej figurę. Nie wiedziałem co z sobą zrobić, tak mnie zamurowało. Chyba będę musiał poluzować krawat, który założyłem na polecenie siostry, by choć trochę móc zaczerpnąć powietrza.
   -Wyglądasz... -zacząłem gdy podeszła do mnie bliżej. -...naprawdę pięknie.
   -Ty również. -uśmiechnęła się.
   -Dobra gołąbeczki ruszać się bo się spóźnicie. -Sam klasnęła w ręce wydając rozporządzenie. Złapała mnie za łokieć. -Pożerałbyś ją czym innym a nie tylko wzrokiem. -uśmiechnęła się jednoznacznie życząc dobrej zabawy. Gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz złapałem ją w talii i przyciągnąłem do siebie.
   -Nie przywitałem się z panią odpowiednio. -już miałem składać na jej słodkich ustach pocałunek, gdy niespodziewanie zatrzymała mnie ręką.
   -Będziesz musiał poczekać do końca, bo Sam zabije mnie jeżeli rozmarzę się wcześniej. -jęknąłem niezadowolony. Wielkiej siły woli i zaparcia w sobie wymagało ode mnie by się na nią nie rzucić i zerwać z niej ten materiał. To był jeden z problemów. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że na bankiecie nie będę jedynym mężczyznom, który będzie w nią wpatrzony. Z pewnością większość z nich będzie wgapiać w nią te swoje gały tylko z jednego powodu... Na tę myśl zagotowało się we mnie. Chciałem nawet zawrócić samochód. Niestety nie było to możliwe. Już przez przyciemniane szyby dało się dostrzec błysk aparatów. Gdy tylko pojazd się zatrzymał wysiadłem pierwszy by pomóc wyjść mojej towarzyszce. Momentalnie jakby blask fleszy stał się jeszcze jaśniejszy. Mogłem się tego spodziewać. Jennifer starała się być jak najbliżej mnie. Nie chciałem by została porwana w tłum który chciał się przecisnąć w moją stronę. Gdy już dotarliśmy na główną salę mogłem odetchnąć z ulgą. Wszędzie były porozstawiane okrągłe stoliki. Mogłoby się wydawać, że nie jest to sala, jakaś hala przystrojona kwiatami oraz świecami. Przy ścianie stał szwedzki stół przy którym się kotłowano. Tu i ówdzie przechadzali się kelnerzy roznoszący szampana. Nim się obejrzałem przede mną zmaterializowała się moja siostra.
   -Porywam ci ją. -obie zniknęły w tłumie osób, a sam skierowałem się do barku gdzie stał Quincy.
   -Powiem ci, że masz gust w kobietach. -musiał być już lekko wstawiony. Nie mogłem tym razem odmówić szampana i wzniesienia jakiegoś toastu. Brakowało mi jednej osoby, chodź wiedziałem, że z moją siostrą nic jej nie grozi to jednak wolałem ją mieć przy sobie. Co jakiś podchodziły do mnie osoby, które gratulowały zakończenia prac. Oczywiście musiałem wygłosić przemówienie, podziękować wszystkim za współpracę i życzyć powodzenia w pracy nad trasą. Lecz nigdzie nie mogłem dojrzeć Janet razem z Jennifer. Stałem przez chwilę próbując jej wypatrzeć. W końcu dostrzegłem ją wirującą na parkiecie z moim bratem. Uśmiechniętą, a ten szeptał jej coś na ucho.
   -Widać to musi być przeznaczenie. -odezwał się głos koło mnie. Akurat jej się tu nie spodziewałem. -Pamiętaj, że ja dostaję to czego chcę. -przeszły mnie ciarki. Że też musiałem na nią dzisiaj trafić. Mogła się chociaż jakoś normalnie ubrać, a nie z cyckami na wierzchu chodzić. No cóż przecież to jest Madonna. -A ona co tu robi? -powędrowała za mną wzrokiem.
   -Tańczy nie widać? -prychnęła z niezadowoleniem. Niektóre osoby potrafiły podnieść ciśnienie krwi samą swoją obecnością. -Przykro mi, ale nie wiem co pani w niej nie pasuje. -już ja dobrze wiedziałem co. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Niektóre kobiety mają naprawdę pusto w głowie. Ponownie przeniosłem wzrok na moją drugą połówkę, która również zerkała w moją stronę. Ruszyłem w jej stronę zostawiając blond włosom kobietę za sobą.
   -Odbijany. -mój brat tylko się uśmiechnął i przekazał mi partnerkę. Znów miałem ją w swoich ramionach i czułem się pełniejszy. Akurat trafiłem na wolniejszy kawałek oparła się o moje ramię i lekko przemknęła oczy. Prowadziłem jej poprzez takty muzyki aż do samego końca. Nie mówiliśmy nic wystarczyła cisza między nami, którą wypełniała muzyka.
   -Zbieramy się? -spytałem gdy zeszliśmy z parkietu.
   -Jeżeli tak bardzo chcesz. -dwa razy nie trzeba było mi powtarzać. Wymknęliśmy się tylnym wyjściem niezauważeni przez innych. Ledwo wsiedliśmy do pojazdu, a wpiłem się w jej usta, za których smakiem zdążyłem zatęsknić. -Już ci mówiłam, że... -uciszyłem ją kolejnym pocałunkiem.
   -Była mowa, że mam czekać do końca, a chyba już się długo naczekałem. -przygryzłem lekko wargę. Uśmiechnęła się chytrze.
W następnej chwili sprawiła, że przez moment zapomniałem o oddechu. Przez co musiałem poluźnić krawat, którym o dziwo też się zajęła.
   -Szefie jesteśmy. -rozległ się głos szofer. Ostatni raz cmoknęła mnie przelotnie i zniknęła zostawiając mnie na pastwę moich gdybań co by było gdyby szofer nie zatrzymał pojazdu. -Nie chcę nic mówić, ale ma pan coś na twarzy. O tu. -wskazał na usta. Przetarłem je dłonią. Muszą powiedzieć jedno jestem szaleńczo zakochany w tej kobiecie.

"Do szczęścia potrzeba mi tylko jednego -Ciebie"
 ~~~~~~~~
I jak?
Mam nadzieję, że długość wam nie przeszkadza. Widzimy się za tydzień czy kiedyś tam.

Czytasz? Zostaw komentarz, to motywuje. :D

4 komentarze:

  1. Boże, ta Madonna. xD
    Tak w ogóle to cześć. :D
    Bankiecik pierwsza klasa. Już myślałam, że coś z tym braciszkiem w tańcu będzie, coś wspominałaś, że o coś się pokłócą. xp Jestem bardzo ciekawa o co. :D A w ogóle to FACET, wystarczy pokazać dosłownie kawałeczek CZEGOŚ lub w jakimś bardziej pikantnym wydaniu i proszę. Jeszcze troche i nie tylko krawat musłaby luzować.
    xD
    Nie mam dziś niestety weny na komentarz. :( Ale jak zawsze rozdział świetny, chociaż może rzeczywiście przy krótkawy. xD Ale to nic. Czekam na następny i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka!
    Szkoda,że tak krótko, ale i tak jest super. Mam nadzieje,że nikt nie zrobił zdjęcia Michaelowi i Jenny, kiedy się całowali, ale byłby wtedy jazgot. Skąd Madonna na przyjęciu u Miśka? Ale to i tak nie ważne. Michael teraz wyjedzie i zostawi Jennifer samą, jestem ciekawa co ona wskóra bez niego. Mam jeszcze taką nadzieję,że info o ich związku pozostanie anonimowe.
    Życzę duuuużo Weny!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Nie no, długość? Pfff xD Przy takiej akcji?
    Nie, matko, nie, błagam nie, Boże nie... Madonna. Zabierzcie mi te kobiete, bo nie wytrzymam. Zaraz coś głupiego wymyśli i ich skłóci... Niech tylko spróbuje, bo narazie są ze sobą jeden rozdział.
    Michael- uważaj, bo Ci oczy z orbit wyskoczą xD Się rozkręca, widzę. Czekamy co dalej. Czy wypali z czymś głupim, typu: scena zazdrości. Wszystkiego mogę się spodziewać. Skoro w końcu ją ma, to czemu od razu tracić? Chociaż i tak Jenn by się za nikim innym nie ogladała. Nie widzą świata poza sobą.
    Czekam na dalsze pomysły, pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Rozdział długi nie był, ale i tak świetnie się czytało. Jak ty to robisz, że nawet najbardziej przyziemne sytuacje opisujesz w tak nieziemski sposób? Ja też tak chcę XDD

    Szczerze mówiąc, to niesamowicie zazdroszczę Jenn, że miała możliwość tańczyć z Michaelem wolnego. Szczęściara, ma takiego faceta xD
    Tylko, że jest jeszcze jedna osoba, którą chciałabym zatłuc - Madonna.
    Co ona tu robi? Po co? Dlaczego?
    Nie wiem, ale tak czy inaczej nie dostanie tego czego chce. I tak jest zbyt pusta :'D

    Ja już kończę, bo wyczerpałam już swój ( i tak mały ) zasób weny na komentarz, więc pozdrawiam Cię i życzę dużo weny ;*

    Mezzoforte

    OdpowiedzUsuń