wtorek, 8 listopada 2016

Do you remember... Rozdział 24

Hej kochani!
Tak trochę dziwnie we wtorek rano się z wami widzieć, ale cóż. Notka miała być wcześniej, ale wyszło jak wyszło. Jestem strasznym leniem.
Pragnę ją zadedykować mojej serdecznej koleżance Jelonkowej. Bez niej ten rozdział byłby bez sensu. Zobaczycie zresztą czemu :D
Zapraszam, więc do czytania i komentowania

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 *****
Ile możemy próbować ukrywać szczegóły z życia. Przecież i tak prędzej czy później wszystko wyjdzie na światło dzienne. Natomiast później… a później będzie jeszcze gorzej niż było.
Chyba, że finał będzie zaskakujący dla nas i nie tylko. Znam to z swojego doświadczenia. Gdy wracam myślami do tamtego momentu… Chciałabym go zmienić, ale czy gdybym wprowadziła te poprawki w moich czynach byłabym teraz szczęśliwa, miałabym kogo kochać? Nie wiem. Nawet nie chcę myśleć co by było gdyby. Właśnie... Gdyby, słowo towarzyszące każdemu naszemu marzeniu, snu, pragnieniu, ale ja nie będę gdybać nad tym co będzie. Chcę żyć tu i teraz, jedną chwilą jakby miało jej już nie być, jakby miała odejść w zapomnienie. Teraz, za niedługo wszystko się zmieni. Będę musiała uważać jeszcze bardziej na to co mówię, z kim przebywam i co robię. No cóż taka cena ujawnienia światu, że jednak znalazła się kobieta, która “uziemiła” Michaela Jacksona. Michael najchętniej sprawił mi drugą tożsamość, byle tylko miała spokój choć ograniczony to jednak w niewielkim stopniu spokój. Od początku byłam za tym, by Michael podczas wywiadu powiedział kim dla niego jestem. Oczywiście tylko gdy prowadzący by się o to zapytał.
  -Nie sądzę by to cokolwiek pomogło i tak się o mnie dowiedzą. -odezwałam się.
  -Lepiej, żeby wszystko wyszło później. Nie chcę by coś ci groziło. -czułym gestem musnął dłonią mój policzek. Wiedziałam dobrze, że chodzi mu również o sytuację z moim bratem, ale to była cisza przed burzą.
  -Jeżeli będziesz w pobliżu będę czuła się bezpiecznie. -odpowiedziałam z uśmiechem spoglądając na jego poczynania z krawatem. Chyba większość facetów ma problem z jego zawiązaniem. -Daj to. -podeszłam do niego biorąc w ręce śliski materiał i odpowiednio go wiążąc.
  -Jesteś wielka. -cmoknął mnie w usta. -I bardzo korzystnie dzisiaj wyglądasz. -wyszeptał mi tuż przy uchu, drażniąc skórę swoim oddechem w jego okolicach. Dobrze wiedziałam w jakim kierunku zmierza ta sytuacja z czego byłam nawet zadowolona, ale on za dosłownie parę chwil miał wywiad.
  -Michael spóźnisz się.
  -Godzinka w tą czy we w tą, co za różnica. -dla niego nawet jakby się spóźnił tydzień nie miałoby różnicy.
  -Oj uwierz duża, nawet kolosalna.
  -Dobrze, ale jak skończę to spędzimy trochę czasu razem. -uśmiechnął się.
  -Ile będziesz tylko chciał. -zanim wyszedł przyciągnął mnie jeszcze do siebie i gorąco pocałował. Na moment straciłam grunt, a w głowie mi zaszumiało. W następnej chwili stałam sama na środku sypialni. Pewnie specjalnie tak mnie urobił, bo teraz nie obchodziło mnie to czy się spóźni godzinkę, czy tydzień.
  Nie miałam co siedzieć sama w Neverlandzie, więc wróciłam do domu, gdzie czekała na mnie Sam z mnóstwem pytań.
  -I co? -zaczepiła mnie w kuchni.
  -Co co? -wywróciła oczami. Jakby choć raz nie mogła mówić normalnie tylko zagadkami.
  -Nieważne. Odpowiedziałbyś jakbyś wiedziała o co mi chodzi.
  -Ale ty właśnie nie sprecyzowałaś swojej wypowiedzi.
  -Chodź bo twój kochaś za chwilę ma występ w telewizji. -muszę się jej zapytać czy przypadkiem nie jest w ciąży. Te jej wahania nastrojów wyglądają podejrzanie…
Zanim dobrze usiadłyśmy na kanapie na ekranie telewizora pojawiła się czołówka programu dla którego Mike miał udzielać wywiadu. Skupiłam się całkowicie na wyświetlanym obrazie. Gdy ten cały prowadzący… Jak mu tam… David, mniejsza z tym. Gdy powitał widownię siedzącą w studio na salę weszła gwiazda wieczoru. Przez moment było zbliżenie na rozszalały tłum. I ja niby nie mam powodów do zazdrości. Wiecznie mi to powtarza. Ja wiem jednak swoje i doskonale zdaję sobie sprawę jakie fantazje mają jego fanki…
  -Bo go zjesz… -usłyszałam tuż przy uchu. Odwróciłam się w stronę uśmiechniętej przyjaciółki. -No nie patrz tak na mnie. Patrzysz się choćbyś zaraz miała go zjeść żywcem.
  -Puknij się w czoło. -odparłam. Kto by się zresztą nie zachwycał Michaelem. Szczególnie gdy wygląda jak wygląda, a gdy się uśmiechnie albo przygryzie wargę zapominam o Bożym świecie.
Rozmawiali o płycie, która dzisiaj nad ranem wyszła do dystrybucji. Temat zahaczył również o zbliżającą się trasę. I już miały wyskakiwać napisy końcowe, gdy prowadzący zadał pytanie, którego mogłam się spodziewać.
  -Ostatnio pojawiło się wiele plotek na temat twojej ‘domniemanej' partnerki. -zaakcentował ostanie słowa. -Czy spekulacje różnych środowisk społecznych są słuszne i potwierdzają podejrzenie, że ta kobieta jest twoją kochanką? -na niewielkim ekraniku pojawiła się seria naszych wspólnych zdjęć. Skąd oni je brali?! Wiedziałam, że te hieny wszędzie cię wywęszą, ale nie miałam pojęcia, że są zdolni cię wyśledzić do TAKIEGO stopnia! Tyle razy sprawdzaliśmy czy ktoś za nami przypadkiem nie idzie, a tu proszę...Widziałam, że Michael nieznacznie prychnął na słowa mężczyzny.
  -Ona jest wieloletnią przyjaciółką rodziny...
  -Czyli nic cię z nią nie łączy? -wtrącił się w słowo.
  -Tego nie powiedziałem. Nie chcę naruszać jej tymczasowej anonimowości, więc moje sprawy prywatne oddalmy na dalszy tor. Mogę jedynie zapewnić, że wszystko co wypisuje prasa mija się z prawdą w dużej mierze. -i tyle. Wątpię, żeby to choć trochę załatwiło sprawę. No cóż zobaczymy za jakiś czas. Teraz chciałam tylko, żeby jak najszybciej wrócił do domu i mnie po prostu przytulił nic więcej.

*****
Nie miałem ochoty na cały ten wywiad i przybieranie pokerowej twarzy. Niestety mój zawód
wymagał ode mnie sporadycznego pojawienia się w telewizji. Chociażby dla samego przypomnienia o sobie. Szczególnie teraz, gdy za niedługo ruszam z trasą. Trasa… właśnie muszę jakoś przekonać Jennifer by ze mną pojechała. Nie dała mi jednoznacznej odpowiedzi, ale to nie znaczy, że nie będę jej przekonywać do tego pomysłu.
  -O co poszło. -zaatakowała mnie Janet, gdy tylko wsiadłem do limuzyny. Ona jest jak duch nawet ze mną tutaj nie jechała.
  -O nic. -uśmiechnąłem się. Pewnie znów zbyt dosadnie wzięła sobie moje słowa.
  -Przecież wyraźnie powiedziałeś…
  -Siostrzyczko -przerwałem jej. -słuchaj czasami ze zrozumieniem.
  -Czyli, że wy… -myślałem, że oczy jej wyjdą z orbit.
  -Dokładnie nic nie zaszło.
  -Kamień z serca. -odetchnęła z ulgą. -Możesz mnie wysadzić Billy. -krzyknęła w stronę szoferki i już jej nie było. Kobiety… Zawsze sobie coś dopowiedzą i to nigdy nic dobrego tylko zawsze te najgorsze rzeczy. Wywleką na wierzch, a później znikną zostawiając cię z niemałym zdziwieniem na twarzy.
Miałem zaplanowany przyjemny wieczór z damą mojego serca. O niczym jeszcze nie wiedziała, więc wypadałoby ją o tym poinformować. Porwałem e ręce telefon i już słyszałem charakterystyczne sygnały nawiązania połączenia.
-Już się stęskniłeś? -zaczęła pierwsza nieco rozbawionym tonem.
  -Za tobą zawsze. -uśmiechnąłem się. Naprawdę nie wiem jak wytrzymam tą całą trasę, jeżeli ona ze mną nie pojedzie. -Dzwonię, aby panią poinformować o ewentualności spędzenia przyjemnego wieczoru w moim towarzystwie.
  -Ciekawa propozycja. A są jakieś szczególne wymagania dotyczące ubioru? -zapytała niewinnie.
  -Zajrzyj do pokoju na swoje biurko. -poprosiłem Sam by podrzuciła jej paczuszkę, którą ostatnio dla niej kupiłem.
  -Oszalałeś. -usłyszałem po chwili.
  -Na twoim punkcie tak.
  -Czy ty nie masz co robić z pieniędzmi tylko je na mnie wydawać?
  -Nie podoba ci się?
  -Podoba, tylko… -zawahała się. -nie musisz mi robić takich prezentów. Poza tym skąd ty ją wziąłeś?
  -Mój znajomy jest jednym z sławniejszych projektantów, a gdy się dowiedział, że ma zaprojektować dla Michaela Jacksona… sama wiesz.
  -Wariat. -dodała cicho.
  -Wiem, ale taki, który bardzo cię kocha. -mógłbym przysiąc, że się uśmiechnęła. -Przyślę po ciebie kogoś.
  -Z pewnością będę czekać. Sam zostaw to! -krzyknęła w pewnej chwili. -Michael wybacz, ale muszę tu komuś skopać tyłek. -wyglądałoby to co najmniej zabawnie. Rozłączyła się, a moja wyobraźnia podsuwała mi najróżniejsze scenariusze dzisiejszego wieczoru. Uśmiechnąłem się sam do siebie, ale nie wiem czym to było spowodowane.
Wróciłem do swojej krainy w względnym rozmarzeniu. Od razu wziąłem się za przygotowania do dzisiejszej kolacji. Zleciłem ogrodnikowi ścięcie stu najpiękniejszych czerwonych róż. Czy to przesada? Nie sądzę. Dla niej mógłbym wyciąć całe pola tych kwiatów. Nawet za jeden jej uśmiech. Matylda sama zaoferowała się, że przygotuje coś do jedzenia. Na moje nieszczęście pozostawało mi jedynie czekać, a czas dłużył mi się niemiłosiernie i to akurat dzisiaj. Przebrałem się dopiero, gdy ktoś po nią pojechał. Nie wiem czym to było spowodowane, ale denerwowałem się coraz bardziej z każdą chwilą bliższą jej przyjazdu. W końcu po długich minutach oczekiwania, które dla mnie były wiecznością, usłyszałem stukot obcasów na parterze. Przejrzałem się w lustrze. Po stwierdzeniu, że wyglądam jako tako zszedłem do niej. Po drodze rozpiąłem guzik u kołnierza koszuli. Dobrze zrobiłem, bo Jennifer wyglądała… Oszałamiająco. Czarny materiał sukienki opinał delikatnie jej ciało uwydatniając jej wdzięki. Uśmiechnęła się uroczo, gdy tylko mnie zauważyła.
  -Nawet nie wiesz przez jakie piekło musiałam przejść, gdy Sam dorwała tą sukienkę. -stanęła naprzeciwko mnie. Nie czekając przyciągnąłem ją do siebie, a na jej ustach złożyłem namiętny pocałunek. Woń jej kwiatowych perfum odurzyła mnie całkowicie. -Ktoś tu się bardzo stęsknił. -wyszeptała tuż przy moich ustach.
  -Nawet nie wiesz jak bardzo. -ponownie musnąłem jej usta. -Chodź. -zaprowadziłem ją na taras, gdzie wszystko już na nas czekało. Z pewnością jej się spodoba. Przeczuwałem również, że czeka nas bardzo długi wieczór.

*****
Nie wiedziałam co Michael kombinował, ale gdy zobaczyłam go w czarnej koszuli i lekko zmierzwionych włosach. Wiedziałam, że przeszedł samego siebie, ale nie miałam pojęcia, że do takiego stopnia. Na tarasie w świetle zachodzącego słońca stał niewielki stoliczek nakryty sztućcami. Wokół były porozstawiane wazony chyba z tysiącem róż, a na ziemi było chyba tyle samo,  a nawet więcej małych świec.
  -I ty to tak sam wszystko? -nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego słowa.
  -Z małą pomocą paru osób. -zaczął składać pojedyncze pocałunki na mojej szyi. -Pewnie jesteś głodna. -odsunął mi krzesło bym na nim usiadła. Sięgnął po kieliszki i nalał do nich czerwonego alkoholu.
  -Chcesz mnie upić? -spytałam żartobliwe, gdy podał mi jeden z kieliszków.
  -Na to jeszcze przyjdzie pora. -dodał niższym tonem, na który przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Jedliśmy w ciszy zerkając co jakiś czas na siebie. Mierzył mnie co chwilę wzrokiem jakby miał radar w oczach. Po skończonym posiłku zniknął gdzieś na chwilę zostawiając mnie tym samym samą. Podeszłam do jednego z wazonów wyciągając kwiat i napawając się jego zapachem wpatrywałam się w już prawie niewidoczną tarczę słońca chowającą się za horyzontem. W pewnej chwili poczułam jak czyjaś dłoń oplata się wokół mojej tali. Druga natomiast odgarnęła włosy z mojego ramienia.
  -Czy mówiłem ci kiedykolwiek, że wyglądasz nieziemsko?
  -Tak i to nie raz. -oparłam głowę na jego ramieniu.
  -Ale nie mówiłem ci, że w tej sukience wyglądasz niezwykle pociągająco.
  -Naprawdę? -odpowiedziałam niewinnie. Odwrócił mnie do siebie przodem. Spojrzałam w jego oczy, w których teraz tliły się iskry. Utonęłam w jego spojrzeniu, które za każdym razem mnie hipnotyzowało. Nie mrugnęłam okiem, a poczułam jak składa na moich ustach pojedyncze pocałunki pełne miłości. Oderwałam się od niego dosłownie na milimetry. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz, a wiedziałam czego tak pragnął, a ja pragnęłam tego samego co on. Nie czekając dłużej zatopiłam się w jego ustach. Przez moment czułam się jak we śnie. Zajęłam się jego koszulą. Powoli guzik po guziku odpinałam czarny materiał, bym w końcu mogła dotknąć jego rozgrzanego torsu. Nasze języki już dawno zatraciły się w wspólnym tańcu. Nogi się pode mną uginały i z pewnością gdyby nie jego silne ramiona już dawno leżałabym na ziemi. Ręką błądził po moich plecach co jeszcze bardziej przywołało falę dreszczy. Zjechał z pocałunkami na szyję i dekolt. Wyrwało mi się ciche westchnienie rozkoszy. Nawet nie zorientowałam się kiedy zaczął mnie prowadzić dobrze mi znane miejsce. Nie odrywałam się od niego, a tylko jeszcze bardziej lgnęłam do niego. Wplotłam dłoń w jego włosy przeczesując je. Tuż przed drzwiami mnie w ich stronę.
  -Tak bardzo cię kocham. -wychrypiał mi do ucha. Nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Może to była wina mojego szybkiego oddechu, a może tego, że głos uwiązł mi w gardle… Gdy tylko drzwi pokoju stanęły otworem przymknęłam na chwilę oczy, a gdy je tylko otwarłam wbiło mnie w ziemię. Zdrętwiałam z zaskoczenia i niemałego zdziwienia. Nie spodziewałam się tego co, a raczej kogo tutaj zastanę. Wezbrała we mnie wściekłość. Blond lafirynda wyzezowała na mnie, a później przeniosła wzrok na Michaela. Nie spodziewała się mnie tutaj oj nie. Gdy spostrzegłam jaki ma na sobie skąpy strój miałam ochotę wyszarpać za te kudły. Michael wyczuł, że coś jest nie tak i spojrzał w ślad za mną.
  -Co ty tu robisz? -spytał. Wyczuwałam w jego głosie nutkę wściekłości mieszającą się z zaskoczeniem.
  -Co ona tutaj robi? -wskazała na mnie paluchem. Oj nie nie będę udawać podwładnej. Nawet jeśli to jest szanowna wysokość Madonna to i tak jej łapy mają być z daleka od mojego faceta.
  -Posłuchaj mnie złotko. -podeszłam do niej powoli. -W tej chwili zabierasz łaskawie swoje cztery litery i znikasz mi z oczu póki jeszcze nad sobą panuję. -wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Kobieta widząc mój śmiercionośny wzrok zabrała się z łóżka. Zbliżyłam się do jej ucha. -Żeby mi to było ostatni raz, bo następnym razem nie będę miła. -wojowniczo spojrzałam jej w oczy, a ta potulnie jak baranek zawinęła się z pokoju. Wypuściłam ze światem. Zaczynam żałować, że jej nie przywaliłam.
  -Ależ ty jesteś zazdrosna. -usłyszałam za sobą.
  -Mam o kogo. -odwróciłam się w jego stronę. -Przyznaj gapiłeś się na nią.
  -Nie. A nawet jeśli to ty wyglądałabyś w tym tysiąc razy lepiej. -uśmiechnęłam się lekko na te słowa.  Pojawiła się jednak w mojej głowie pewna myśl. Wcześniej nie zdawałam sobie z tego, ale sytuacja, która miała miejsce parę chwil temu coś jakby mi uświadomiła… Michael zauważył nieznaczną zmianę mojego nastroju. Zbliżył się do mnie i przytulił. Potrzebowałam tego.
  -Nigdy nie strzeli mi do głowy, by cię zostawić dla innej. Za bardzo cię kocham. -przyłożyłam głowę do jego klatki piersiowej  wsłuchając się w bicie jego serca.
  -Ja też cię kocham Michael. -nie była to tylko zwykła odpowiedź na jego wyznanie, a coś więcej. Coś nienamacalnego. Z tyłu głowy towarzyszyć mi będzie  teraz myśl, obawa, że gdzieś tam w przyszłości pojawi się inna Madonna. Która będzie go kusić. Nie jest to wielce prawdopodobne, a jednak w naszym wypadku bardzo możliwe...

"Patrzenie w przyszłość budzi w nas strach,
w przeszłość ból,
dlatego żyj tu i teraz."

~~~~~~
I jak? 
Tego żeście się nie spodziewali, co?
 Widzimy się w następny weekend, chyba.

4 komentarze:

  1. I jestem!
    Nie mam za dużo czasu dzisiaj... Ogólnie rozdział super, chociaż strasznie krótko za co w dupe powinnaś dostać!
    Wywiad... Szczerze to liczyłam, ze powie otwarcie o ich związku. Nie wiem czemu, no niby chce chronić jej prywatność, ale jednak to nieodłączny element tego wszystkiego, ich wspólnego życia.
    Ja już myślałam, ze hota mi tutaj na dobranoc zapodasz a tu kurwa Madonna xD Serio?XD
    Jakaś potulna mi się wydaje, to chyba cisza przed burzą, albo nie chciała z sb debila większego jeszcze przed MJ robić xD
    Co więcej? Czekam z niecierpliwością na nexta, liczę że niedługo zaszczycisz nas jakimś hotem (taka zua ja xD).
    Buziaki,
    Masy weny!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. xDDD Dotarłam w końcu. :)
    Boże, co to było, myślałam, że padnę. XD Madonna w jego łózku? :D Naprawdę? Ja pierdole, że się tak wyrażę, to rozwaliło cały system. A tak było gorąco, a tu taki kubeł zimnej i brudnej wody... Nie no, nie przeżyję tego. xD Mega. Naprawdę. :D I taka krzywa moja gęba i myśl "Co, kurwa???" xDDD Nie no boskie i mogę tak pisać do usranej śmierci. xD Siedze i śmieje się jak debil teraz. No nie spodziewałam się. :D
    Poza tym wspaniałym zabiegiem xD rozdział ogólnie bardzo mi się podobał. Jak zawsze zresztą. I ciagle mam ochote wracać do tej Madonny. xD No i oczywiście mam nadzieję, że ona pojedzie z nim w tę trasę, ma sie rozumieć, co nie? :D
    Boże, już nie wiem co piszę, serio, ta twoja Madonna tutaj mnie rozwaliła. xD W takim razie czekam na następny i pozdrawiam gorąco. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka!
    Rozdział wyszedł ci super.Niech mi ktoś poda numer lub adres Madonny xD. Było tak fajnie, ale ona ma dar do psucia takich sytuacji, w łeb powinna od mnie zarobić. Myślę,że Michael powinien powiedzieć w tym wywiadzie o związku z Jenny, to potem może się odbić na ich sytuacji. Media na pewno prędzej czy później dowiedzą się o nich.Już czekam na nexta :). Życzę duuużo weny!
    Pozdrawiam <3
    PS: Sam była by za pewne odpowiedzialną matką :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!

    Skomentowałabym wcześniej, ale leniuch leniuchem pozostanie, a poza tym kochany blogger usunął mi długi i wyczerpujący komentarz. Skończyłam się już na niego fochać, więc jestem tu, ale niestety nie uraczę komem zacnej długości :D :/

    "Piękna blond paniusia" ( wiadomo o kim mowa xD ) lubi najwidoczniej zjawiać się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Gdyby nie ona, mogło być tak pięknie ;P
    No bo któż wie, jak zakończyłaby się ta kolacja...? 😏

    Michael rzeczywiście mógłby powiedzieć światu WIĘCEJ o Jennifer, w końcu prędzej czy później ludzie i tak się dowiedzą. No ale jego sprawa. Teraz tylko najistotniejsze jest to, czy Jenn pojedzie z nim w trasę? Bo ja po cichu już kibicuję ;)

    Gdybym miała wymienić wszystkie słowa, jakie określają genialność tej notki, wyszłaby chyba powieść, także ja się żegnam, pozdrawiam Cię i życzę weny, duuuuużo weny ;*

    Mezzoforte

    PS Chyba jednak długi wyszedł mi ten komentarz xDDD

    OdpowiedzUsuń