poniedziałek, 25 lipca 2016

Do you remember... Rozdział 12

 Hej kochani!
Ja wróciłam. Powiem wam tyle było MEGA. Powiem wam tyle takie wypady zbliżają ludzi. 
No ale cóż trzeba wrócić do szarej, nudnej rzeczywistości.
Rozdział wyszedł dennie. Moim zdaniem nic konkretnego się tam nie dzieje, ale coś mi mówiło, żeby to napisać.
Nie przedłużając zapraszam do czytania i komentowani, a ja idę nadrabiać do was.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*****
Chyba nie ma na świecie osoby, która nie chciała by odnaleźć drugiej połówki. Niektórzy zapierają się rękami i nogami mówiąc "Bycie singlem jest super.", "Nie potrzeba mi do szczęścia mężczyzny czy kobiety." Te osoby nie wiedzą co mówią, bo gdzieś w głębi siebie potrzebują osoby do której mogą się przytulić, dzielić z nią czas, budzić się przy niej każdego ranka, osoby z którą mogą dzielić życie. Tak było ze mną. Do niedawna myśl o związku z mężczyzną mnie przerażała, ale ostatnio coś się zmieniło. Pojawiło się pragnienie, takie nikłe pragnienie posiadania rodziny. Nie wiem ile czasu mi zostało. Czasami zastanawiam się czy zdążę. Czy zdążę poznać osobę, z którą zapragnę żyć do śmierci. Czy zdążę poznać to uczucie jakim jest świadomość noszenia pod sercem owocu miłości, prawdziwej miłości. Nie takiej na jedną noc, ale takiej, która przetrwa nawet odejście drugiej osoby na wieczności.
Coraz częściej przyłapywałam się na takim myśleniu. Nie wiem czym to było spowodowane. Może tym, że za jakiś rok stuknie mi trzydziestka i będzie przesądzone, że zostanę starą panną, a może tym, że pojawiła się w moim życiu osoba, która stała się dla mnie wszystkim?
Zdawałam sobie wiele pytań, ale na część z nich nigdy nie uzyskam odpowiedzi.
  -Naleśniki ci się palą! -z myślowego otępienia wyrwał mnie krzyk Sam.
  -Co? -spytałam i spojrzałam na zawartość patelni w mojej ręce. -Cholera. -zaklnęłam pod nosem. Zwęgloną zawartość wyrzuciłam do kosza. Kolejny raz przez moje myślowe odpływy zniszczyłam danie. Wczoraj kurczak, a dzisiaj naleśniki. Nie wiem co się dzieje. Przymierzyłam się do ponownego usmażenia placka. Moja przyjaciółka przyglądała się moim poczynaniom i nic nie mówiła. -Głodna? -spytałam stawiając przed nią stosik złocistych naleśników. Nie wydobywała z siebie ani słowa, co było dziwne w jej wypadku. Nałożyła sobie porcję. Powoli zaczęło mnie irytować jej zachowanie. -Powiesz mi o co ci chodzi?
  -O nic. -odpowiedziała. Gmerała widelcem w naleśniku. -Równie dobrze mogłabym się zapytać ciebie czy wszystko w porządku.
  -Mnie?
  -Nie, sąsiadkę. -użyła swojego sarkazmu.
  -Dobra, skoro tak bardzo chcesz wiedzieć to ze mną wszystko jest jak najlepiej.
  -Kłóciłabym się. -ta rozmowa zaczęła mnie powoli drażnić. Zawsze odpowiadała prosto z mostu. Bez żadnych zagadek czy tym podobnych. A dzisiaj? Dzisiaj przechodziła samą siebie. Zastanawiam się czy przypadkiem okresu nie dostaje.
  -Mogłabyś mi powiedzieć o co ci chodzi?
  -O nic.
  -Więc wytłumacz mi dlaczego zadajesz mi takie pytania.
  -Moje pytania są normalne. -uśmiechnęła się chytrze.
  -Właśnie. Z tego co pamiętam to ty normalna nie jesteś. -mniej więcej tak wyglądała większość naszych rozmów.
  -Twój mąż będzie miał niezwykłą żoneczkę. -ona chyba musiała coś brać. Nie wiem co Paul jej podaje, ale musi być dobre skoro tak bredzi.
  -Najpierw to muszę znaleźć faceta bez wymagań.
  -Od razu bez wymagań. Mam dla ciebie jedną radę. Otwórz oczy bo twój książę jest bliżej niż myślisz.
  -Ale że Michael?!
  -A czy ja mówię, że Michael? -uśmiechnęła się chytrze.
  -Może od razu Will, co?
  -No bardziej to byś pasowała do opcji numer jeden. -ta kobieta czasami mnie przeraża. Spojrzałam się na nią z niemałym zdziwieniem. -Ja ci tylko uświadamiam..
  -Dobra, dobra ty mi już niczego nie uświadamiaj. -przerwałam jej. Nie byłam w nastroju do wysłuchiwania uwag przyjaciółki. -Z tego co pamiętam jesteś z kimś umówiona.
  -Jak kocha to poczeka, a tak poza tym to mam pozwolić byś znowu zamknęła się na cały dzień w swojej pracowni?
  -Nie siedzę tam całymi dniami. -może jednak ma racje. Zdarza mi się zamknąć w tym pokoiku na 3/4 dnia. -Tak w ogóle Paul wspominał, że musi ci kogoś przedstawić. -zmieniłam zgrabnie temat i już wiedziałam jak się jej pozbyć. Nie mówiłam jej, że pozna swoją przyszłą teściową.
  -Już ja mu dam kogoś poznać. -gwałtownie wstała od stołu i rzuciła się do ubierania żakietu. Ta jej zmiana nastrojów jest czasem dobijająca -Pamiętaj nie siedź za dużo przy maszynie bo oślepniesz.
  -Dobrze mamusiu. -zostałam sama. Szybko posprzątałam po obiedzie, a następnie zasiadłam przed stolikiem na, którym czekał już prawie skończony strój. Zastanawiałam się co chciała osiągnąć tą dziwną rozmową bez ładu i składu. Sam ma bardzo złożony umysł i po tylu latach przyjaźni i życia jak w starym małżeństwie dalej nie rozumiem jej zachowania.
Kolejne popołudnie spędziłam przy maszynie do szycia. Na przemian z przewlekaniem nici rozmyślałam o moich uczuciach. Rozmyślanie o tym co czuję było dla mnie nowością. Nigdy nie miałam takiej potrzeby. Może było to spowodowane tym, że skutecznie zbywałam mężczyzn i żyłam przekonaniem "po co mi facet do szczęścia, jestem samowystarczalną kobietą". Na myśl o pewnej osobie robiło mi się miło na sercu, uśmiech nie schodził z twarzy, a w brzuchu czułam delikatne łaskotanie. Wytłumaczeniem na to może być to, że się starzeję, albo to bardziej prawdopodobnie, że szczeniacko się zauroczyłam. To chyba była nawet prawda. Jednak cały czas krążyła gdzieś tam w środku myśl, że się nie nadaję, że za parę dni mi przejdzie i wszystko będzie jak kiedyś. Może nie do końca jak dawniej, ale zawsze będę starała się żyć dalej.
Już miałam wykańczać kurtkę, gdy niespodziewanie rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. No już człowiek nie może w spokoju popracować. Przeklinałam w duchu strudzonego wędrowce, który mnie odwiedził. Zamaszystym ruchem otwarłam drzwi. Zmrużyłam oczy, gdy światło słoneczne niespodziewanie mnie oślepiło.

  -W czym mogę... -obraz przed oczami wyostrzył się, a motyle w brzuchu niespodziewanie się nasiliły. -Mike? -nie kryłam zaskoczenia. -Przecież mówiłam ci, że nie musisz pukać tylko od razu wchodzić.

-Nie chciałem dawać złego przykładu młodym. -dyskretnie wskazał na trzech młodzieńców stojących za nim. Najwidoczniej jego wizyta była spowodowana przysługą skierowaną w moją stronę.
  -Dobra panie Jackson, przejdźmy do sedna. -walnęłam prosto z mostu.
  -Mogłabyś się zająć moimi bratankami? -z tego co pamiętam Sam coś wspominała,z żebym nie siedziała za długo w pracowni, a nie miałam chyba nic innego do roboty.
  -Nie ma problemu. -odpowiedziałam z uśmiechem.
  -Naprawdę? Bo jeżeli masz już coś w planach to...
  -Michael, naprawdę się nimi zajmę, a ty idź pozałatwiać swoje sprawy.
  -Skąd wiedziałaś, że mam coś do załatwienia?
  -Ha. -pstryknęłam go w nos. -To się nazywa kobieca intuicja. -dodałam. -Może przedstawisz mi młodych mężczyzn? -chłopcy stanęli przed Michael'em uważnie mi się przyglądając.
   -Jenn poznaj TJ, Tarylla i Taja. Chłopaki poznajcie Jennifer.
   -Mamy zostać z nią? -chyba nie byli co do mnie zbytnio przekonani.
   -A wolicie spędzić z dzień z Janet i LaToyą?
   -Masz rację wolimy zostać tutaj. -mam wrażenie, że myśleli o mnie w kategorii kolejnej nudziary. No cóż będzie trzeba zmienić nastawienie w stosunku do mojej osoby. -Ale jak się będziemy nudzić to zgłaszamy reklamację.
   -Tak, tak reklamację i zwrot pieniędzy od razu, co, -spytał zaczepnie Mike. -Na pewno dasz sobie radę? Oni są bardzo wymagający.
   -Czy ty mi insynuujesz, że nie potrafię się zająć dziećmi?
   -Ej, nie jesteśmy dziećmi! -krzyknął jeden z braci.
   -Dobra młodzieżą. Ja ci nic nie insynuuję, tylko ostrzegam.
   -Przed czym ty mnie możesz ostrzegać? -zbliżyliśmy się do siebie.
   -Ostrzegam cię przed skutkami przebywania z tą młodą młodzieżą. -nachylił się w moją stronę, a ja zadarłam głowę w górę.
   -Jednak moim zdaniem powinieneś mnie chronić przed skutkami przebywania z pana osobą, panie Jackson.
   -Czy pani ze mną pogrywa panno Bauern?
   -Nie, ja tylko prowadzę z panem zajmującą grę słów. -czułam na sobie zdziwione spojrzenia trójki braci. -Wspominałeś coś, że się spieszysz.
   -I tak beze mnie nie zaczną więc co za różnica?
   -A taka, że za chiny ludowe nie skończysz tej płyty. -sprytnie zakończyłam tą dziwną rozmowę.
   -Wrócę po nich przed dziesiątą. -już miał odchodzić, gdy postanowił mi udzielić ostatnich wskazówek. -Żadnej czekolady przed kolacją.
   -Się rozumie panie ładny. -nie wiem czemu tak powiedziałam.
   -Sugerujesz, że jestem przystojny? -zaczepnie podniósł jedną brew.
   -Nie, sugeruję tylko, że powinieneś już iść.
   -Chcesz się mnie pozbyć? -coraz bardziej podobała mi się ta rozmowa.
   -Lepiej już idź, bo korzenie tutaj zapuścisz. -tym razem już nie musiałam ciągnąć z nim tej jakże zajmującej rozmowy. Chwilę wpatrywałam się w jego oddalająca się sylwetkę. Odwróciłam się w stronę moich gości, na których twarzach malowało się zdziwienie jakiego w życiu nie widziałam. -Co?
    -Jak ty to zrobiłaś? -wskazali palcem na miejsce gdzie jeszcze chwilę temu stał Michael.
   -Co zrobiłam, bo nie rozumiem. -zaprosiłam ich do środka.
   -Przy nas się nigdy tak nie zachowuje. -szukali chwilę odpowiednich słów. -On na ciebie leci. -teraz to ja byłam zaskoczona. -A ty na niego. -wzięli mnie pod ręce i zaprowadzili do salonu. -I Powiem ci, że masz u niego szanse.
   -Macie ochotę na żelki? -ominęłam ten niezręczny temat. Ja wiem, że młodzi ludzie wiedzą wiele ba te tematy, ale bez przesady.
   -Mike mówił, że nie... -nie dałam wam skończyć.
   -Mówił, że nie możecie jeść przed kolacją czekolady o żelkach nic nie wspominał, więc nie widzę żadnego problemu. -wiedziałam, że sprzeciwiam się temu co mówił Mike, ale żelki przed kolacją w małych ilościach jeszcze nikomu nie zaszkodziły.
   -On może nas częściej z tobą zostawia... -po pomieszczeniu rozległ się pisk przerażenia. Spojrzałam w kierunku, gdzie patrzyli chłopcy.
  -Snoopy, gdzieś ty się podziewał? -wzięłam na ręce młodego legwana.
  -Co to jest? -spytał TJ.
  -Legwan zielony.
  -On jest twój? -momentalnie zachowanie braci w stosunku do zwierzęcia się zmieniło.
  -Nie, to legwan chłopaka mojej przyjaciółki. Chcecie go nakarmić?
  -Ty się jeszcze pytasz? -podałam im gada.
  -Trzymajcie, tylko go nie upuśćcie. Gdzieś powinny być jego robaki. -skierowałam się do kuchni, a moi towarzysze za mną.
  -Nie boisz się robali?
  -Zależy jakich, ale normalnie mnie nie wzruszają.
  -Cool. -pokręciłam z rozbawienia głową. Pomyśleć, że ta istotka, która jednych odstrasza innych zachwyca. Chłopcy byli tak zaobserwowani nowym towarzyszem naszego wieczoru, że w czasie jednego z filmu zasnęli z nim na rękach w tuleni w mój tors...



*****

Zaufanie jest częścią bycia człowiekiem. To właśnie ono zbliża do siebie ludzi lub ich dzieli. Jednak czasami jeden błąd wystarczy by to wszystko stracić i wtedy pojawią się pytania "Czy spróbować zaufać jeszcze raz, czy może dać sobie spokój?" Jednego byłem pewien. Jenn była jedną z niewielu osób, którym ufałem i byłbym w stanie prosić przysługę. Początkowe spięcia i nieporozumienia poszły w niepamięć. Teraz jest czysta karta i zaczynamy wszystko od początku. Wi To nie jest tak, że chciałbym ją w pewnym sensie wykorzystać. Znając życia sama wyskoczyła by z prośbą by mi pomóc w czymkolwiek.
Byłem spokojny zostawiając synów Tita pod jej opieką. Wydanie płyty już niedługo, a my jesteśmy w lesie. Przesiadywałem w studio dużo czasu szczególnie teraz i zaniedbałem parę spraw.
   -Co ty chcesz zrobić? -spytał z niedowierzaniem Quincy.
   -Chcę nagrać chórki, które będę śpiewać tylko ja. -pomysł nieco szalony.

   -Frank powiedz, że się przesłyszałeś.
   -Niestety dobrze słyszysz. -odezwał się mój menadżer. -To jest niemożliwe co chcesz zrobić.
   -Wszystko jest możliwe, to tylko kolejne wyzwanie.
   -Ale to jest niewykonalne. -wtrącił swoje trzy grosze Q.
   -Moonwalk teoretycznie też był niewykonalny.
   -Więc jak chcesz to zrobić? -chyba dali za wygraną.
   -Zaśpiewam ten fragment parę razy w różnych tonacjach, następnie nałożymy jedno na drugie. -w skrócie wytłumaczyłem im plan działania.
   -Dobra. To może się udać. -zasiedliśmy do pracy. Samo nagrywanie trwało kilka godzin. Chciałem, żeby wszystko było perfekcyjne o gdy wszyscy uważali, że jest dobrze ja upierałem się, żeby powtórzyć dany fragment. W końcu nadszedł czas aby odsłuchać to co udało nam się sklecić.
   -Wyszło lepiej niż myślałem. -stwierdził Q, ale według mnie coś brakowało. Instynkt perfekcjonisty podpowiadał mi, że coś jest nie tak.
   -Dacie radę do grać partię puzonów i trąbek? Umieścilibyśmy to w tym miejscu. -spojrzeli się na mnie.
   -Przed chwilą sam nagrałeś chórki, a ty się pytasz czy damy radę do grać partię dętą? -nie wiedziałem co chciał mi przekazać. -To będzie bułka z masłem. A teraz przerwa! -wszyscy się rozeszli do bufetu. Zostałem jedynie ja i Q.
   -Co u ciebie słychać? -przerwał dość długą ciszę.
   -Wszystko dobrze jak na razie. -odpowiedziałem bez większych emocji.
   -Coś w życiu towarzyskim się zmieniło?
   -Jest po staremu. -dalej pochylałem się nad kartką.
   -Po starem? Trochę bym się kłócił. -spojrzałem na niego. -Ostatnio bardzo często wybywasz do swojej znajomej.
   -To tylko przyjaciółka.
   -Na razie przyjaciółka, później zobaczymy. -skwitował. Podarł dłońmi i spojrzał na zegarek. -Dobra ruszamy te zgniłe tyłki, bo jest przed jedenastą, a zastanie nas świt. -momentalnie zerwałem się z krzesła i wybiegłem z pomieszczenia.
   -Widzimy się jutro. -rzuciłem tylko, a w odpowiedzi usłyszałem śmiech. Byłem spóźniony prawie godzinę. Wskoczyłem do pojazdu. Czym prędzej odwaliłem silnik samochodu i ruszyłem przed siebie. Teoretycznie o tej porze na ulicach powinno być pusto, ale było wręcz przeciwnie, co powodowało we mnie większą frustrację. Zajechałem na miejsce i jak torpeda wyskoczyłem z auta. Tym razem nie pukałem. Wszedłem do ciemnego domu, panowała istna cisza. Przez chwilę miałem wątpliwości czy przypadkiem nic się nie stało. Z salonu wydobywało się blade światło z ekranu telewizora. Ruszyłem w tamtym kierunku. Widok jaki zastałem sprawił, że na moją twarz wkradł się uśmiech, a w sercu zagościło przyjemne ciepło. Jenn spała na kanapie, a trójka chłopców była w nią wtulona. Na oparciu mebla dostrzegłem zielone zwierzę, które zdawało się czuwać nad ich spokojnym snem. Uklęknąłem przy śpiących osobach. Nie wiem co mną kierowało i co mnie podkusiło by odgadnąć pasmo włosów z czoła dziewczyny. Momentalnie drgnęła i spojrzała na mnie zaspana.
   -Może będzie lepiej jak zabiorę ich do siebie? -spytałem najciszej jak się dało.
   -Nie, nie budź ich. Zaniesiemy ich do pustego pokoju. -mówiła nieprzytomnym głosem. Chciała podnieść się, ale skutecznie jej to uniemożliwiłem.
   -Ja się tym zajmę. -oparła głowę na poduszki i ponownie odpłynęła do krainy snów. Gdy chciałem przenieść chłopców do zastępczego pokoju napotkałem pewną przeszkodę. Uczepili się Jenn tak, że musiałem się chwilę z nimi siłować. W końcu każdego z osobna zaniosłem na miejsce. Postanowiłem wrócić do dalej śpiącej na dole dziewczyny. Przysiadłem obok niej tak aby jej nie zbudzić. Przyglądałem się jej twarzy i dopiero teraz moją uwagę przykuły szczegóły takie jak kształt jej ust. Wcześniej nie zwracałem na to uwagi, ale chyba coś się zmieniło. Nie mogłem pozwolić by całą noc spędziła na kanapie. Delikatnie wziąłem ją na ręce. Zdawała się ważyć mniej niż piórko. Przez sen wtuliła głowę w zagłębienie mojej szyji. Zaniosłem ją do jej pokoju i ułożyłem na łóżku. Już miałem wychodzić gdy usłyszałem ciche pytanie.
   -Gdzie idziesz?
   -Na dół.
   -Zostań. Zmieścisz się. -niby dziecinna wymiana zdań, a jednak znaczyła wiele. Położyłem się obok Jennifer, gdy ta zrobiła mi miejsce przysuwając się bliżej ściany. Nawet nie pamiętam kiedy wtuliłem się w jej plecy i wdychałem słodki zapach jej skóry i włosów.


*****
Budzić się przy osobie na której ci zależy, to jedna z piękniejszych rzeczy na świecie. Daje ci to poczucie bezpieczeństwa i ciepła. Masz wrażenie, że już niczego nie potrzebujesz do szczęścia.
Na całym swoim ciele czułam czyjś ciężar. Leniwie podniosłam powieki, a przed oczami miałam czarną czuprynę. Michael leżał na mnie i kurczowo trzymał. Jego głowa spoczywała na moim lewym ramieniu. Spojrzałam na zegarek stojący na biurku. Wskazywał dziesiątą. Chciałam delikatnie wydostać się z jego objęć, ale z każdym kolejnym ruchem wzmacniał swój uścisk. Nie miałam się jak ruszyć więc dałam sobie spokój.
   -Michael. -zaczęłam szeptać mu do ucha. -Obudź się. -podniósł głowę i spojrzał na mnie zaspanymi oczami.
   -Jeszcze pięć minut. -cmoknął mnie w nos i wrócił do poprzedniej pozycji.
   -Ale ja nie mam tych pięciu minut. -do pokoju wparowała trójka chłopców.
   -Mike? Co ty robisz?
   -Śpię. -odpowiedział.
   -Ale na Jenn?
   -Yhy. -nie miałam siły bawić się w kotka i myszkę. Jednym ruchem rzuciłam go z siebie, a ten runął na podłogę. -Ej. -spojrzał się na mnie jakbym była czemuś winna.
   -Śniadanko trzeba zrobić. Kto jajecznicę? -cała zgraja mężczyzn zeszła za mną do kuchni. Poranną rutynę osiągnęliśmy w try miga.
   -Dziękuję, że z nimi zostałaś.
   -To była czysta przyjemność. -w tym samym momencie odezwał się mój telefon. -Czekaj. To zajmie chwilę. -dzwonił nieznany numer. Niewiele się zastanawiając odebrałam połączenie. W słuchawce odezwał się zmodyfikowany komputerowo głos.
   -Pilnuj się, bo nawet Jackson ci nie pomoże. -nic więcej. Później były tylko sygnały zakończenia połączenia. Stałam chwilę wpatrując się w odłożoną słuchawkę telefonu.
   -Wszystko gra?
   -Co? -wzdrygnęłam się. -Tak wszystko dobrze.
   -Zrobiłaś się nagle nerwowa.
   -Co? Wydaje ci się. -bacznie lustrował mnie wzrokiem, co jeszcze bardziej wzmogło stres.
    -Odwiozę chłopaków i widzimy się później?
    -Yhy- tylko tyle zdołałam wydusić. Mike niespodziewanie podszedł do mnie i zamknął w swoich ramionach. Nie przeszkadzało mi to. O dziwo próbowałam szukać schronienia w tym nic nie znaczącym uścisku. Jednak strach już powoli zaczął zbierać swoje żniwo...

"Zaczynasz od nic nie znaczących cech dla innych, ale dla ciebie są one ważne, by poznać drugą połówkę''

~~~~~~~~~~
Czytasz? Zostaw komentarz, to motywuje. :D
    

6 komentarzy:

  1. Witam z powrotem! xD Wyjazd udany to super. :D
    A co do rozdziału, dawno cie tu nie było, więc pochłonęłam go błyskawicznie. Szczególnie końcówka interesująca. o.o Ciekawe co za menda ją tam chce troche poobgryzać.
    'Scena łóżkowa' też była fajna. xD Na całe szczęscie jej nie zgniótł. xD
    Czekam na następną, życzę mega dużo weny i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oho, zaczną się problemy. Ciekawy telefon. Normalnie wszystko zrzuciłabym na Willa, ale to zbyt proste. Oglądałam Trudne Sprawy i wiem, że zapewne będzie to ktoś o kim nawet teraz nie myślę, ale nie wiem, nie wiem... xD
    Słodkie to było, jak spali razem. Ciekawe kiedy dziewczyna sie zorientuje, że swoją miłość życia ma pod nosem.
    Weny życzę ^-^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Cieszę się, że wakacje się udały. Trzeba korzystać z tego wolnego czasu więc jak masz okazję to jeźdź i nie patrz na nic!
    Co do notki to ależ sie za tymi dwoje stęskniłam <3
    Super jak zawsze wszystko.
    Widać, że Mike jej ufa skoro powierza nawet dzieciaki pod opiekę. I też moja best scena to jak spali razem <333
    Jak to się mówi - spanie obok drugiego człowieka to jedna z największych form zaufania. W końcu śpiąc, jesteśmy calkowicie bezbronni.
    Ostatnia scena z tym telefonem... No też mnie to ciekawi nie powiem.
    Ogólnie czekam i czekam aż między nimi tak PORZĄDNIE zaiskrzy no <333
    No to co, walnę na koniec to samo co u wszystkich teraz: Pożegnać sie muszę, nie? W środę z rana jadę do Wawy już, a w czwartek z rańca samego mam samolot do Grecji. Neta bd mieć tam baaardzo rzadko... A jak już będzie to tylko na chwilę aby ma maila czy fb wejść i odpisać rodzinie/znajomym. Bloggera wejdę może z raz czy dwa i tylko po to, aby ostatnie notki na Remember opublikować, czytać na bank nie bd miała czasu, więc widzimy się u Cb dopiero w listopadzie!
    Masz mi tutaj pisać, rozwijać akcję itd abym miała co nadrabiać po powrocie. Pewnie nim nadrobię itd to koma pierwszego na koniec roku wrzucę xD No ale bądź pewna że ja tutaj wrócę (o ile mnie coś nie zje w tej Grecji) <333
    Buziaki, masy weny i powodzenia !<3

    OdpowiedzUsuń
  4. No to ja bez przywitania. Chcesz wpierdol?
    My już oby dwie wiemy kto i co jest związane z tym telefonem. Rozczuliła mnie scenka z chłopakami, a rozpłynęłam się gdy Misiek się przytulil do Jenn, ale ta cholera go zrzuciła. Co za kobieta. Z jednej strony za ten rozdział mam ochotę cię zabić, a z drugiej no Misiu i Jenn się do siebie zbliżyli ♥ Dobra, jeszcze pod koniec przepraszam za opóźnienie w komentowaniu rozdziału, ale problemy mam lekkie.

    /Buziaki
    Martysia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka!
    To ja jestem już z powrotem. Notka wyszła jak zawsze super.Rozmowa z Sam, myślę,że ona zbliży Michaela z Jennifer. Najsłodszy był ten moment, kiedy Misiek zobaczył naszą bohaterkę śpiącą na kanapie z chłopcami. Niech się Michael bierze do roboty, ma okazję, aby być szczęśliwym u boku Jenn. Wszystko było fajnie, miło, ale musiało to się spieprzyć. Jenny powinna mieć się na baczności, mam nadzieje,że Mike ją obroni. To na pewno sprawka tego gnoja Will'a. Niech to się wyjaśni.
    Pozdrawiam!
    Buziaki <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka!
    To ja jestem już z powrotem. Notka wyszła jak zawsze super.Rozmowa z Sam, myślę,że ona zbliży Michaela z Jennifer. Najsłodszy był ten moment, kiedy Misiek zobaczył naszą bohaterkę śpiącą na kanapie z chłopcami. Niech się Michael bierze do roboty, ma okazję, aby być szczęśliwym u boku Jenn. Wszystko było fajnie, miło, ale musiało to się spieprzyć. Jenny powinna mieć się na baczności, mam nadzieje,że Mike ją obroni. To na pewno sprawka tego gnoja Will'a. Niech to się wyjaśni.
    Pozdrawiam!
    Buziaki <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń