piątek, 22 kwietnia 2016

Do you remember... Rozdział 2


 No cześć i czołem? Dzisiaj jest piątek weekendu początek... Więc co tam u was, jak minął dzień i czy życie bardzo daje się wam we znaki? :D

Tak więc zapraszam na kolejną notkę...Nie wiem czy będzie ciekawie moim zdaniem jest do... nieważne. Jeszcze raz zapraszam. Liczę na komentarze i na to, że pozostawicie po sobie ślad.
 
Wecia

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


 *****

Ale tu są nudy... Siedziałem w gabinecie pana Harisona, na pierwszy rzut oka wydaje się być miły, ale jak to się mówi pozory mylą. Moje zainteresowanie spoczęło na zabawce "odstersowującej". Te pięć kuleczek i jak się puści pierwszą to ta ostatnia odskakuje i na odwrót. Po kolejnych pięciu minutach zdążyłem przeszukać cały gabinet w poszukiwaniu czegokolwiek co powiedziałoby kim jest ów projektant, który ma się zająć strojem do klipu Bad. Już kiedyś zamawiałem tutaj kurtkę do Thirella i Beat it, ale nie mogłem osobiście porozmawiać z tajemniczym projektantem. Ostatnio wymówką była choroba. Siedziałem w wygodnym fotelu, gdy wszedł szef tej firmy i oznajmił, że "pani projektant zjawi się za piętnaście minut". To znaczy, że to ONA. Z rozmowy przeprowadzonej z gospodarzem, bo chyba tak go mogę nazwać wnioskowałem iż ów pani projektant jest na zaległym urlopie. Jakie to szczęście, że jestem Michaelem Jacksonem, Królem Popu i w ogóle to ma swoje plusy dajmy na to pracownik wraca z urlopu specjalnie dla mnie, ale nie zapominajmy również o minusach. Wracając... Siedziałem sobie w tym miękkim fotelu, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Pan Harison odpowiedział "proszę". Usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi.
  -Dzień dobry panie Harison. Mówił pan abym się niezwłocznie zjawiła.- odwróciłem się do przybyłej osóbki. Miała niezwykle anielski głos, w którym można było wyczuć nutkę zdenerwowania.
  -Tak, tak witaj... Jennifer poznaj pana Jacksona.- machinalnie podała mi rękę. Na co wstałem i odwzajemniłem uścisk. Wyglądała tak znajomo... Jednak nie potrafiłem sobie przypomnieć, gdzie ją widziałem.- panno Bauern proszę zabrać pana Jacksona do gabinetu i wysłuchać jego zlecenia.
  -Oczywiście.- odparła, po czym zwróciła się do mnie.-Zapraszam proszę pana. -pożegnałem się z panem Harisonem i wyszliśmy na korytarz. Widziałem jak próbowała zachować spokój.
  -Przepraszam na chwilę.- podeszła do biurka sekretarki, która uważnie lustrowała mnie wzrokiem. Wydawało mi się czy zanim tu przyszedłem ta miła blondynka miała zapięte wszystkie guziki swojej koszuli. Wzięła od niej jakieś papiery. Zamieniła słówko z sekretarką i wróciła do mnie. -Możemy iść.- wskazała na drzwi windy. Weszliśmy do środka. Nacisnęła przycisk, który miał nas zaprowadzić na piąte piętro. Oparła się o ścianę windy. Zmarszczyła lekko brwi jakby się nad czymś ważnym zastanawiała. Nie powiem, że nie ale wyglądała całkiem ładnie. Ciekawi mnie tylko nad czym tak zawzięcie myślała...


*****
Spodziewałam się każdego, ale serio musiało trafić na niego? Już raz się wymigałam od spotkania parę lat temu i tu była bardzo dobra wymówka. Czy on musi mi się tak przyglądać? Dlaczego? Mam tylko nadzieję, że mnie nie poznał... Chociaż...
"Nie! On jest schowany w pudełku przeszłość do której nie wracamy."
Tak moja podświadomość jest kochana. Z moich genialnych kłótni wewnętrznych wyrwał mnie dźwięk otwierających się drzwi windy. Przeszliśmy przez cały korytarz do mojego gabinetu, oczywiście nie obyło się bez wścibskich spojrzeń kolegów po fachu. Gdy widziałam jak jedna ze znajomych zemdlała na widok Michaela próbowałam się powstrzymać od śmiechu, aby nie wyjść na wariatkę. Gdy dotarliśmy na miejsce otworzyłam drzwi szanownemu Królowi Popu, zaprosiłam do środka i wskazałam miejsce, aby usiadł.


*****
Wydawała się być naprawdę miłą osobą mimo tego wyczuwałem, że stara się mnie trzymać na dystans. Miała niezwykłe oczy, które przechodziły z szarości w błękit w zależności od padającego światła. Na jej plecy opadały ciemne, lekko falowane włosy. 
"Jackson skup się!"
Odezwała się moja podświadomość. Nie moja wina, że wyglądała naprawdę ładnie.
"Ładnie to mało powiedziane."
Uśmiechnąłem się do siebie. Takie konwersacje są naprawde ciekawe.
Podeszła do szafki, z której wyciągnęła zielony segregator opatrzony... moim nazwiskiem? Położyła go na biurku. Wyciągnęła z niego parę kartek projektów, których nie widziałem. Przed oczami mignęła mi kurtka z Thrillera. Czyli, że to ona od początku robiła dla mnie stroje? Na mojej twarzy malowało się zdziwienie.
  -Wszystko dobrze? -zapytała z troską w głosie.
  -Nie wiedziałem, że to pani projektuje moje stroje sceniczne.
  -Więc teraz pan już wie. -odpowiedziała z lekkim dystansem. -A teraz do rzeczy. Czy ma pan jakieś szczególne uwagi do nowego stroju?
  -Oczywiście. -zacząłem jej opowiadać, że kreacja mogłaby być w stylu niegrzecznego chłopca, bądź szefa jakiegoś gangu. Tym samym przeglądałem się jej twarzy. Lekko marszczyła czoło, gdy coś zapisywała. Miałem dziwne wrażenie, że ją znam. Im bardziej się przeglądałem jej twarzy tym bardziej wydawała się być znajoma. Musiała poczuć na sobie mój wzrok. Spojrzała na mnie swoimi błękitnym oczami i powróciła do zapisywania moich uwag. 
  -Projekt będzie gotowy za trzy tygodnie. -czy mi się wydawało czy ona specjalnie trzymała mnie na dystans. Dodatkowo te dziwne wrażenie że ją znam.
  -Czy mogę zadać pani pytanie?
  -Oczywiście.
  -Czy my się już kiedyś spotkaliśmy


*****
  -Czy my się już kiedyś spotkaliśmy?-cholera. I co ja mam powiedzieć? Tak byliśmy przyjaciółmi przez dziesięć lat?
  -Nie wydaje się panu.-co ja najlepszego zrobiłam. Pożegnał się ze mną po czym wyszedł. Opadłam na krzesło bezsilne po czym uderzyłam pięściami o piórko. Zawsze, ale to zawsze coś zepsuje nie wiadomo co, ale zawsze coś. Inaczej sobie wyobrażałam spotkanie po latach. Steff przyniosła papierkową robotę i oczywiście musiała mnie uraczyć pogadanką jak to Jackson nie jest przystojny... Szalg mnie zaraz trafi. Dałam znać Sam, że nie wrócę dziś na obiad. Zadajmy sobie pytanie czy w ogóle zdążę na kolację. Stos plików piętrzył się przede mną no cóż samo się nie wypełni. Przymknęłam lekko oczy, aby ogarnąć moje myśli. A ponieważ wyobraźnia mnie kocha wykreowała sobie obraz pewnego mężczyzny o śnieżnobiałym uśmiechu i zniewalającym spojrzeniu, który ma na imię Michael... Potrząsnęłam głową, aby go z niej wyrzucić. Zabrałam się do pracy. Coś w środku mi podpowiadało, że spotkam go jeszcze...i to nie raz...


"Przeszłość wróci w najmniej spodziewanym momencie"


 
*****
PS. Tak wiem przynudzanko było i to porządne.  Za wszelkie błędy przepraszam.
Do następnego hej. <3


2 komentarze:

  1. Hej!
    Kurcze czemu tak krótko ja się pytam? :D
    Taka wciągnięta byłam a tu kurcze nagle koniec :C
    Ej... Ja myślałam że Mike ją pozna... Kurde, powinna mu powiedzieć w końcu przyjaźnili się, nie? Mam nadzieję że powie mu, albo Michaś nasz sam wpadnie na ten trop. Ja tam nie wierzę w przypadki, więc to spotkanie po takim czasie na pewno jest początkiem czegoś nowego :D Michaś widac że coś podejrzewa + zawiesił na niej swoje oko hehe :D
    Z niecierpliwością czekam na rozwój akcji <3
    Pozdrawiam i dużo weny życzę!
    Szybko wstawiaj nexta:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko cacy, tylko jakby tak było jeszcze raz takie długie, to w ogóle byłabym szczęsliwa. xD :D

    OdpowiedzUsuń