Witam wszystkich w ten sylwestrowy wieczór!!!
Pojawienie się tej krótkiej miniaturki ma swoje ukryte dno, a nawet dwa.
Najpierw chciałam życzyć z tego miejsca wszystkiego najlepszego z okazji urodzin pewnej osobie.
Nie będę rzucać nazwiskami, ale większość z was ją chyba zna.
Tak więc to był pierwszy powód pojawienia się miniaturki.
Sylwestra trzeba świętować na wiele sposobów,
a to jest przykład jak ja ten dzień "świętuję".
Trzeba pożegnać ten stary rok, który w moim życiu zmienił wiele rzeczy. Podjęłam w tym roku wiele decyzji i złych i dobrych, ale z większości jestem zadowolona, bo dzięki nim jestem gdzie jestem i jestem z tego cholernie dumna.
Na razie nie chcę niczego zapeszać, ale kiedyś się z tym wami podzielę. Każdy z nas jest już starszy o kolejny rok.
Na nasze nieszczęście czas płynie i nic na to nie możemy poradzić. Możemy jedynie łapać pojedyncze chwile. Dlatego pragnę życzyć w
ten ostatni grudniowy wieczór by rok 2017 był jeszcze lepsze niż ten, który żegnamy.
Startuje bez noworocznych postanowień, bo ich nie wykonam i już, ale za to z marzeniami, którym do spełnienia niewiele trzeba.
Jedyne co mi pozostało to życzyć DO SIEGO ROKU!!! i widzimy się za rok ;D
*wznosi kieliszek z szampanem i pije wasze zdrowie*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
“To był sen, sen piękny sen,
W Barcelonie, w San Andre…”
Słońce wysoko na bezchmurnym niebie przesuwało się leniwe. W cieniu rozłożystych gałęzi dojrzewały owoce soczystych pomarańczy. Upał panował tutaj prawie cały rok, jedynie zimy były nieco chłodniejsze. To mogła być tylko i wyłącznie hiszpańska Barcelona, gdzie na uliczkach ludzie tańczyli ogniste tango, salsę, a grajkowie przygrywają na gitarach rytmiczne bolero, czy flamenco.
Dochodziło już południe, a temperatura rozsadzała termometry.
-Seniorita, pobudka ojciec czeka na panienkę. -do beżowego pokoiku weszła niania. Kobieta przy kości o typowo latynoskiej urodzie. Widziała, że jej podopieczna nie miała zamiaru wstawać. Weszła do środka i odsłoniła delikatny materiał zasłon wpuszczając do pokoju światło. Na łóżku poruszyła się postać ukryta pod stertą poduszek i kołdrą. -Panienko, bo nie będę taka miła. -kobieta podparła ręce na biodrach.
-Nina miałam taki piękny sen. -dziewczyna przeciągnęła się niczym kot.
-Znowu o księciu na białym koniu? -pobłażliwie spojrzała na ciemnowłosą osóbkę, która usiadła na łóżku.
-Tylko marzyć mi pozostało. Oj ma nieszczęsna duszo! Gdzieś jest mój Romeo?! -teatralnie uniosła dłoń i przyłożyła do czoła. Jak na swój wiek zachowywała się bardzo dziecinnie.
-Nie ma go, a teraz niech panienka się rusza, bo ojciec nie lubi kiedy się spóźniasz.
-Już, już. -dziewczyna nieśpiesznie wyszła z łóżka, a jej niania opuściła pokój zostawiając ją samą. Rozczesała swoje długie, ciemne włosy. Nałożyła na siebie zwiewną sukienkę na cienkich ramiączkach w kwieciste wzory. Po odbyciu porannej rutyny zeszła po bogato zdobionych schodach do ogromnej jadalni, gdzie na środku stał ogromny, dębowy stół, a tuż nad nim wisiał jeszcze bardziej okazały żyrandol, który zdawał się być zrobiony z kawałków lodu. Dziewczyna pochodziła z dość wpływowej rodziny. Jej ojciec posiadał własną, wielopokoleniową firmę, która zajmowała się hodowlą hiszpańskich owoców. Rozwożąc je po świecie dorobił się fortuny. W mieście, jak i w kraju ludzie go szanowali, a nazwisko Montez było bardzo rozpoznawalne. Ona jednak nie potrzebowała do szczęścia tej fortuny, jej wystarczyło by móc każdego ranka coś zjeść.
-Elana córciu, como estaz? -przywitał ją jej ojciec już lekko siwiejący staruszek.
-Dziękuję dobrze. -te rutynowe pytania czasem ją denerwowały, ale co miała zrobić jeżeli pan Montez był jednym z tradycjonalistów. W ciszy zjedli posiłek, w postaci jajecznicy ze szczypiorkiem, znowu monotonność. Dzień w dzień jadła jajecznicę.