niedziela, 26 marca 2017

Do you remember... Rozdział 38

Czas w końcu coś wrzucić prawda? 
Witam więc was moi drodzy w te jakże słoneczne niedzielne popołudnie.
Oj mogę wam powiedzieć, że ostatnio działo się sporo i wyszło na to, że jakoś tak w poniedziałek przypomniałam sobie, że trzeba chyba coś napisać xD Taaaa... Uwielbiam moją sklerozę. Po prostu LOVE <3 Na szczęście są osoby, które o sprawy mojej pamięci dbają.
Nie przedłużając paplaniny zapraszam. Do czytania, komentowania i czego tam chcecie.
Oczywiście za wszystkie błędy przeprasza. Co ja gadam?! Za całość przepraszam...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*****

Nosz czasem to z tym kudłatym człowiekiem po prostu nie mogę wyrobić. Nie chodzi tu wcale o jakieś jego zachcianki czy coś, ale takie też się zdarzają. Gorzej z nim niż z babą w ciąży. Druga w nocy, a mój ukochany i jedyny w swoim rodzaju geniusz stwierdził, że potrzebuje
kakała. Na jego szczęście kakałko się znalazło, ale co by było gdyby w środku nocy trzeba by iść po nie do sklepu?! No tak to przecież nie jego problem. Patrzę wtedy na niego jak na jakiegoś kosmitę, a on w wtedy co robi? Uśmiecha się w ten swój zniewalający sposób, a mnie samą do niego wtedy ciągnie jakby miał w sobie jakiś magnes. Niestety jego zachcianki to jedno, ale drugie to jego i nieugiętość. Jak już postawi na swoim to już nie sposób go przegadać, a usta potrafi zamknąć na różne sposoby. Jeszcze bardziej zaskakujące niż jego zachcianki.
  -Nie Michael. Ja tak nie mogę. - obróciłam się tyłem pocierając rękoma o swoje skronie.
  -Ale ja mogę kochanie i mnie takie rozwiązanie pasuje. - objął mnie od tyłu. Mogłam oprzeć się spokojnie o jego tors. Choć z doświadczenia przeczuwałam jak to się może skończyć.

środa, 8 marca 2017

Do you remember... Rozdział 37

Na górze, róże na dole czajnik napój na dzisiaj to rozpuszczalnik.

Hejka szanownemu zgromadzeniu!!!
Wiem, wiem nie było mnie szmat czasu. Mogłabym wam teraz strzelić piękną litanię o tym jak mi się pięknie życie pokomplikowało, jak to wpadłam w stan ogólnego przygnębienia, jak straciłam chęć do robienia czegokolwiek, aż na sam koniec powiedziałabym, że zaczęłam pracę nad czymś co nazwiemy X pochłonęło całą moją uwagę, ale myślę, że za jakiś czas przekonacie się na jak bardzo kopnięty pomysł wpadłam. Może i dobrze się stało, bo przynajmniej treści opowiadania nie udzieliła się moja chandra. 
Nie przedłużając dłużej zapraszam do komentowania i życzę przyjemnej lektury.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*****
Gdy człowiek jest zakochany przestaje istnieć dla niego świat. Zdawać by się mogło, że znajduje się w zupełnie innym wymiarze. Nawet czas potrafi szybko minąć, a ty się nawet nie zorientujesz, że minął taki jego szmat. Uświadamiasz to sobie dopiero gdy łapiesz chwilę
przerwy. Dociera do ciebie ta straszna myśl i zastanawiasz się gdzie się to wszystko podziało. To co zgubiłeś przemieniło się w chwilę, które będziesz pamiętać do końca życia, bo to one nadają blasku wszystkiemu co odczuwasz. Wtedy czujesz się szczęśliwy, wtedy kiedy czujesz, że to jest to. To jest to co sprawia, że jesteś szczęśliwy. Do tego stopnia, że w taki sposób chcesz spędzić resztę życia. Ale czas. Czas jest tylko pojęciem względnym, które nam umyka jak piasek przez palce. Jeszcze niedawno żegnałam go przed jego wylotem w trasę, a teraz daje swój ostatni koncert trasy Bad world tour.
Ostatni koncert. Nieprzyjemne wydarzenia poszły już dawno w niepamięć. Stałam za kulisami i przyglądałam mu się jak tańczy. Był w swoim żywiole. Emanował niezwykłą energią, która przepełniała wszystkich zgromadzonych. Uśmiechałam się szeroko obserwując całe przedstawienie.