Hej kochani!
Ja wróciłam. Powiem wam tyle było MEGA. Powiem wam tyle takie wypady zbliżają ludzi.
No ale cóż trzeba wrócić do szarej, nudnej rzeczywistości.
Rozdział wyszedł dennie. Moim zdaniem nic konkretnego się tam nie dzieje, ale coś mi mówiło, żeby to napisać.
Nie przedłużając zapraszam do czytania i komentowani, a ja idę nadrabiać do was.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*****
Coraz częściej przyłapywałam się na takim myśleniu. Nie wiem czym to było spowodowane. Może tym, że za jakiś rok stuknie mi trzydziestka i będzie przesądzone, że zostanę starą panną, a może tym, że pojawiła się w moim życiu osoba, która stała się dla mnie wszystkim?
Zdawałam sobie wiele pytań, ale na część z nich nigdy nie uzyskam odpowiedzi.
-Naleśniki ci się palą! -z myślowego otępienia wyrwał mnie krzyk Sam.
-Co? -spytałam i spojrzałam na zawartość patelni w mojej ręce. -Cholera. -zaklnęłam pod nosem. Zwęgloną zawartość wyrzuciłam do kosza. Kolejny raz przez moje myślowe odpływy zniszczyłam danie. Wczoraj kurczak, a dzisiaj naleśniki. Nie wiem co się dzieje. Przymierzyłam się do ponownego usmażenia placka. Moja przyjaciółka przyglądała się moim poczynaniom i nic nie mówiła. -Głodna? -spytałam stawiając przed nią stosik złocistych naleśników. Nie wydobywała z siebie ani słowa, co było dziwne w jej wypadku. Nałożyła sobie porcję. Powoli zaczęło mnie irytować jej zachowanie. -Powiesz mi o co ci chodzi?
-O nic. -odpowiedziała. Gmerała widelcem w naleśniku. -Równie dobrze mogłabym się zapytać ciebie czy wszystko w porządku.
-Mnie?
-Nie, sąsiadkę. -użyła swojego sarkazmu.
-Dobra, skoro tak bardzo chcesz wiedzieć to ze mną wszystko jest jak najlepiej.
-Kłóciłabym się. -ta rozmowa zaczęła mnie powoli drażnić. Zawsze odpowiadała prosto z mostu. Bez żadnych zagadek czy tym podobnych. A dzisiaj? Dzisiaj przechodziła samą siebie. Zastanawiam się czy przypadkiem okresu nie dostaje.
-Mogłabyś mi powiedzieć o co ci chodzi?
-O nic.
-Więc wytłumacz mi dlaczego zadajesz mi takie pytania.
-Moje pytania są normalne. -uśmiechnęła się chytrze.
-Właśnie. Z tego co pamiętam to ty normalna nie jesteś. -mniej więcej tak wyglądała większość naszych rozmów.
-Twój mąż będzie miał niezwykłą żoneczkę. -ona chyba musiała coś brać. Nie wiem co Paul jej podaje, ale musi być dobre skoro tak bredzi.
-Najpierw to muszę znaleźć faceta bez wymagań.
-Od razu bez wymagań. Mam dla ciebie jedną radę. Otwórz oczy bo twój książę jest bliżej niż myślisz.
-Ale że Michael?!
-A czy ja mówię, że Michael? -uśmiechnęła się chytrze.
-Może od razu Will, co?
-No bardziej to byś pasowała do opcji numer jeden. -ta kobieta czasami mnie przeraża. Spojrzałam się na nią z niemałym zdziwieniem. -Ja ci tylko uświadamiam..
-Dobra, dobra ty mi już niczego nie uświadamiaj. -przerwałam jej. Nie byłam w nastroju do wysłuchiwania uwag przyjaciółki. -Z tego co pamiętam jesteś z kimś umówiona.
-Jak kocha to poczeka, a tak poza tym to mam pozwolić byś znowu zamknęła się na cały dzień w swojej pracowni?
-Nie siedzę tam całymi dniami. -może jednak ma racje. Zdarza mi się zamknąć w tym pokoiku na 3/4 dnia. -Tak w ogóle Paul wspominał, że musi ci kogoś przedstawić. -zmieniłam zgrabnie temat i już wiedziałam jak się jej pozbyć. Nie mówiłam jej, że pozna swoją przyszłą teściową.
-Już ja mu dam kogoś poznać. -gwałtownie wstała od stołu i rzuciła się do ubierania żakietu. Ta jej zmiana nastrojów jest czasem dobijająca -Pamiętaj nie siedź za dużo przy maszynie bo oślepniesz.
-Dobrze mamusiu. -zostałam sama. Szybko posprzątałam po obiedzie, a następnie zasiadłam przed stolikiem na, którym czekał już prawie skończony strój. Zastanawiałam się co chciała osiągnąć tą dziwną rozmową bez ładu i składu. Sam ma bardzo złożony umysł i po tylu latach przyjaźni i życia jak w starym małżeństwie dalej nie rozumiem jej zachowania.
Kolejne popołudnie spędziłam przy maszynie do szycia. Na przemian z przewlekaniem nici rozmyślałam o moich uczuciach. Rozmyślanie o tym co czuję było dla mnie nowością. Nigdy nie miałam takiej potrzeby. Może było to spowodowane tym, że skutecznie zbywałam mężczyzn i żyłam przekonaniem "po co mi facet do szczęścia, jestem samowystarczalną kobietą". Na myśl o pewnej osobie robiło mi się miło na sercu, uśmiech nie schodził z twarzy, a w brzuchu czułam delikatne łaskotanie. Wytłumaczeniem na to może być to, że się starzeję, albo to bardziej prawdopodobnie, że szczeniacko się zauroczyłam. To chyba była nawet prawda. Jednak cały czas krążyła gdzieś tam w środku myśl, że się nie nadaję, że za parę dni mi przejdzie i wszystko będzie jak kiedyś. Może nie do końca jak dawniej, ale zawsze będę starała się żyć dalej.
Już miałam wykańczać kurtkę, gdy niespodziewanie rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. No już człowiek nie może w spokoju popracować. Przeklinałam w duchu strudzonego wędrowce, który mnie odwiedził. Zamaszystym ruchem otwarłam drzwi. Zmrużyłam oczy, gdy światło słoneczne niespodziewanie mnie oślepiło.